– Żona zginęła, dom zburzony. Idę do Chengdu, ale nie wiem, gdzie będę teraz żył – mówi 70-letni Czu Chun, którego reporter Associated Press spotkał na drodze do stolicy prowincji Syczuan.
Jak podał przedstawiciel władz Wang Zhengiao, w trzęsieniu ziemi, które nawiedziło w poniedziałek Chiny, zginęło12 tysięcy ludzi. Ta liczba zapewne wzrośnie, bo tysiące osób wciąż leżą pod gruzami zawalonych budynków. Według agencji Xinhua w samym mieście Mianyang znajduje się pod gruzami ponad 18 tysięcy ludzi.Najwięcej ofiar jest w okręgu Beichuan – rejonie małych miasteczek położonych wśród stromych gór. Straciło tam życie 7 tysięcy osób, zniszczonych zostało 80 proc. zabudowań. Z siedmiopiętrowego budynku liceum w Beichuan została kupa gruzów. W tym jednym budynku zginęło niemal tysiąc osób – uczniów i nauczycieli. Wokół zwaliska gromadzą się zrozpaczeni rodzice. Większość z nich straciła swoje jedyne dziecko– jak wiadomo, chińskie władze dopuszczają jedynie model rodziny 2+1.
Wypowiadając się anonimowo dla zachodnich mediów, wściekli mieszkańcy pomstują na władzę. – Budynki wokół mają po 20 lat i się nie zawaliły, adziesięcioletnia szkoła runęła. To dlatego, że wzięli dla siebie pieniądze z inwestycji. Mają na prostytutki i kochanki, a nie mają na nasze dzieci – złości się jeden z miejscowych cytowany przez „The Guardian”.
Akcja ratownicza postępuje powoli, bo wiele dróg jest zasypanych. Prezydent USA George W. Bush zaoferował Pekinowi udostępnienie zdjęć rejonu kataklizmu z satelitów szpiegowskich. Wiele państw wyśle wsparcie materialne, np. Polska przekaże pomoc o równowartości 100 tys. dolarów. Chińczycy przyjmą prawdopodobnie żywność i namioty, ale nie zezwolą na przyjazd ekip organizacji pomocowych. Władze w Pekinie przeznaczyły na pomoc 860 mln juanów (80 mln euro). Dalsze2 miliony juanów przekazano ze środków dla mniejszości, ponieważ rejon trzęsienia leży w autonomicznym obwodzie zamieszkanym głównie przez Tybetańczyków i lud Qiang.
Kondolencje rodzinom ofiar złożył wczoraj tybetański przywódca duchowy Dalajlama XIV. – Jesteśmy pełni podziwu dla szybkiej reakcji władz chińskich przy mobilizowaniu ekip ratunkowych – oświadczył jego rzecznik Thubten Samphel.