Obama od dziecka był przywódcą

Kiedy Tine Hahjary usłyszała, że Barry wystartuje w wyborach na prezydenta Ameryki, popłakała się ze szczęścia, a potem prosiła Allaha o błogosławieństwo dla jej byłego ucznia

Aktualizacja: 23.08.2008 08:11 Publikacja: 22.08.2008 20:49

Barack Obama

Barack Obama

Foto: AFP

Red

Starsza pani z pomalowanymi na czerwono ustami prowadzi mnie do sali z napisem 4a. Przerywając lekcję angielskiego, pyta 11-latków ubranych w pstrokate mundurki, kim jest Barack Obama. – Moim szkolnym kolegą! – wyrywa się jakiś chłopiec, wywołując salwę śmiechu. W klimatyzowanym pomieszczeniu dwie z 20 drewnianych ław mają kilkadziesiąt lat.

– Siedział w nich kilkuletni Barry – mówi Tine Hahjary. Używa imienia, pod którym senator Barack Obama był znany, gdy mieszkał w Indonezji. Stare dzienniki szkolne zjadły mole, pani Tine, wieloletnia dyrektorka szkoły SDN Menteng 1 w Dżakarcie, pamięta jednak, że senator był zapisany pod nazwiskiem ojczyma – jako Barry Soetoro.

Sześcioletni Barack Obama przyjechał do Dżakarty w 1967 roku. Kilka miesięcy wcześniej jego matka po nieudanym małżeństwie z ojcem Baracka, kenijskim pasterzem, który zrobił doktorat na Harvardzie, poślubiła studenta z Indonezji. Poznali się w Honolulu, stolicy Hawajów, gdzie oboje studiowali.

„Zamieszkaliśmy na przedmieściach, bez lodówki i bieżącej wody w łazience. Na tyłach domu, obok rajskich ptaków i małp, w sadzawce pływały dwa krokodyle” – pisze Obama w bestsellerowej autobiografii „Dreams from My Father”. Matka, nie mając pieniędzy na prywatną szkołę, wysłała go do państwowej podstawówki.

Przed kilkoma miesiącami szkoła przyciągnęła uwagę mediów, kiedy telewizja Fox News, eksponując drugie imię senatora Hussein, zasugerowała, że Barack Obama chodził do muzułmańskiej szkoły koranicznej, gdzie uczono radykalnego islamu. Sztab Obamy zdecydowanie zaprzeczył i podkreślił, że jest on chrześcijaninem.

– Jesteśmy otwarci na różne wyznania – mówi Juwita Naibaho, nauczycielka religii, chrześcijanka. Kiedy muzułmańskie dzieci czytają Koran, my studiujemy Biblię. Do szkoły, w której dzieci uczą się angielskiego, matematyki, geografii, biologii, informatyki i gambarg kromong, czyli tradycyjnej muzyki, chodzą też buddyści i hinduiści.

Chłopcy i dziewczynki w spódniczkach do kolan razem grają w piłkę. W rogu betonowego boiska, wokół którego rozmieszczono 13 sal, stoi mały meczet wyłożony zielonymi dywanikami. Na jednej ze ścian widniejenapis: „Pozwalam innym wyrażać własną opinię”.

– Kiedy robiło się głośno, Barry, stukając długopisem w blat, przywoływał kolegów do porządku – wspomina Tine Hahjary. O małym Obamie opowiada: ponadprzeciętnie inteligentny, grzeczny, leworęczny. Pisanie lewą ręką, której w Indonezji, jak w innych krajach Azji, używa się do higieny intymnej, uważa się tu za nieeleganckie. – Pewnego dnia spytałam uczniów, kim chcieliby zostać, gdy dorosną. Barry powiedział, że prezydentem – dodaje. Potem, poprawiając skrywającą włosy chustę, opowiada historię, którą w pokoju nauczycielskim zna każdy. – Przed wejściem do sal dzieci ustawiały się w rzędzie. Barry, choć był jedynym cudzoziemcem, lubił stawać na czele grupy.

Pani Tine naśladuje kilkuletniego Barry’ego: opuszcza ręce wzdłuż bioder, przytupuje nogą i wyprostowana jak struna prowadzi niewidzialną grupę dzieci na zajęcia. Lekcje były prowadzone w języku indonezyjskim. Choć w wywiadach Obama twierdzi, że nauczył się go w pół roku, jego koledzy pamiętają, że czasem musiał pomagać sobie rękami. Syn amerykańskiej białej matki i ojca z afrykańskiego kraju, którego nazwy nikt nie słyszał, budził zainteresowanie. Był wyższy od rówieśników, lepiej ubrany, miał kręcone włosy. Opowiadał, że matka zabierała go do ambasady USA, gdzie pływał w basenie i pił colę. W kraju, gdzie główną potrawą jest ryż, nosił do szkoły kanapki.

Widiyanto Hendro Cahyono, kolega ze szkolnej ławki, pamięta, że Barry rysował postaci z kreskówek. Najczęściej Batmana i Spidermana. – Lubił bohaterów – mówi. Dziesięcioletni Obama wrócił z matką do Honolulu w 1971 r. Wstąpił do prestiżowej Punahou School. W „Dreams from My Father” twierdzi, że matka, której nowe małżeństwo z cudzoziemcem się nie układało, chciała zapewnić mu lepszą edukację.

Księgarnie w Dżakarcie promują bestseller Obamy, a lokalne media z uwagą śledzą kampanię w USA. „Obama to nasz sąsiad” – podaje anglojęzyczny dziennik „Jakarta Post”.

Askiar, mułła z Istiqlal Mesjid, największego meczetu w Azji Południowo-Wschodniej, wierzy, że prezydent, który wychował się wśród muzułmanów, spojrzy na świat islamu łaskawiej od poprzedników. Emi, urzędniczka, której podanie o wizę do USA dwukrotnie odrzucono, marzy o ułatwieniach wizowych. – Chciałabym, by prezydent Obama odwiedził naszą szkołę – mówi Tine Hahjary.

Starsza pani z pomalowanymi na czerwono ustami prowadzi mnie do sali z napisem 4a. Przerywając lekcję angielskiego, pyta 11-latków ubranych w pstrokate mundurki, kim jest Barack Obama. – Moim szkolnym kolegą! – wyrywa się jakiś chłopiec, wywołując salwę śmiechu. W klimatyzowanym pomieszczeniu dwie z 20 drewnianych ław mają kilkadziesiąt lat.

– Siedział w nich kilkuletni Barry – mówi Tine Hahjary. Używa imienia, pod którym senator Barack Obama był znany, gdy mieszkał w Indonezji. Stare dzienniki szkolne zjadły mole, pani Tine, wieloletnia dyrektorka szkoły SDN Menteng 1 w Dżakarcie, pamięta jednak, że senator był zapisany pod nazwiskiem ojczyma – jako Barry Soetoro.

Pozostało 86% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1026
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022