„Hokejowa mama strzela gola”, „Jest czarująca, jest brutalna. Demokraci, strzeżcie się!”, „Nowa siła w kampanii McCaina” – tak amerykańskie media komentowały wczoraj debiut Sarah Palin przed ogólnokrajową opinią publiczną. Nawet określenia typu „pitbull w spódnicy” należy uznać za wyraz uznania.
W późny środowy wieczór gubernator Alaski wyszła na środek wielkiej sali Xcel Energy Center w Saint Paul, by wygłosić najważniejsze przemówienie w swej dotychczasowej karierze. Jeszcze parę dni temu mało kto w Ameryce słyszał o tej 44-letniej matce pięciorga dzieci, która nie tak dawno była burmistrzem niewielkiego miasteczka. John McCain zaskoczył wszystkich, wybierając ją w zeszłym tygodniu na kandydatkę do wiceprezydentury. Palin udowodniła jednak, że ma większy talent oratorski niż wielu bardziej doświadczonych kolegów.
„Wystąpienie pani Palin zelektryzowało konwencję, która dotąd obracała się wokół wątpliwości dotyczących jej wyboru” – stwierdził liberalny „New York Times” popierający na ogół demokratów.
Konkretów jak zwykle w takich przemówieniach było niewiele. Palin chodziło raczej o zaprezentowanie własnej osobowości. Starała się przedstawić siebie jako polityczną outsiderkę, która ma dość siły i charakteru, by „potrząsnąć układami w Waszyngtonie”. Komentatorzy podkreślają, że zabłysnęła spokojem oraz ciętą retoryką połączoną z ironią i poczuciem humoru. Okazała się też niezwykle skuteczna w roli, którą tradycyjnie odgrywają w kampanii kandydaci na wiceprezydenta – napastnika.
Obiektem ataku stał się Barack Obama. Sarah Palin ani razu nie wymieniła demokratycznego kandydata na prezydenta z nazwiska, ale dla wszystkich było jasne, że mówi o nim i jego niedawnym triumfalnym wystąpieniu przed 84-tysięczną publicznością z greckimi kolumnami w tle.