– Myślę, że jest to krok prowadzący do wejścia Abchazji i Osetii Południowej do Związku Białorusi i Rosji. Taki wariant rozpatrywano od początku – powiedział „Rz“ szef Centrum Informacji Politycznej Aleksiej Muchin. Białoruś, jeden z najbliższych sojuszników Rosji, na razie nie uznała niepodległości obu republik. Zdaniem ekspertów to efekt działań UE, usiłującej przyciągnąć do siebie Mińsk.
– W miarę zbliżania się zimy i rozmów o cenach za rosyjski gaz i inne nośniki energii prezydent Aleksander Łukaszenko będzie bardziej skory do uznania Abchazji i Osetii – uważa Muchin.
Białoruski politolog Uładzimir Podgoł jest zdania, że Rosjanie szukają sposobu, by obu separatystycznym republikom „otworzyć drzwi“ do ZBiR. – Wobec niechętnego stanowiska Łukaszenki próbują zastosować typową metodę kremlowskich urzędników: krok po kroku, najpierw się wepchnąć choć odrobinę, a potem bardziej – mówi ekspert „Rz“.
Łukaszenko nie tylko ostrożnie odnosi się do uznania Abchazji i Osetii Południowej, ale też nie chce ich obecności w ZBiR na zasadzie pełnoprawnych członków. Wejście do związku trzeciego podmiotu politycznego zdecydowanie osłabiłoby pozycję Białorusi dziś formalnie mającej tam równe prawa z Rosją.
Białoruski senator Nikołaj Czerginiec tłumaczył w piątek, że status obserwatora przy zgromadzeniu parlamentarnym mają „nie tylko parlamenty niektórych państw, ale i rozliczne organizacje międzynarodowe“, jakby chcąc obniżyć rangę podjętej decyzji. Zupełnie inaczej widzi to wiceszef parlamentu Osetii Południowej Jurij Dziccojty, który przewodniczył delegacji osetyjskiej na moskiewskiej sesji zgromadzenia.