Z szacunków Banku Światowego, Komisji Europejskiej i kilku międzynarodowych instytucji wynika, że Gruzja potrzebuje około 2,38 mld euro w ciągu trzech lat, aby podnieść się po wojnie z Rosją.
– Mam nadzieję, że uda się osiągnąć przynajmniej taki pułap – mówił przed konferencją donatorów w Brukseli gruziński minister zdrowia, pracy i spraw socjalnych Sandro Kwitaszwili. Hojność wspólnoty międzynarodowej przeszła jednak najśmielsze oczekiwania. Gruzja może liczyć aż na 3,5 miliarda euro. Najwięcej zaoferowały Stany Zjednoczone – 750 milionów euro i Unia Europejska – 650 milionów. Z pomocą ruszyła też Japonia, która przekaże Gruzji 150 milionów euro.
– Włącznie z tym, co przekazaliśmy już w tym roku, Polska pomoc dla Gruzji wyniesie po obecnym kursie 5 milionów euro – mówi „Rzeczpospolitej” wiceminister spraw zagranicznych Andrzej Kremer, który reprezentował Polskę podczas konferencji.
Komisarz ds. stosunków zewnętrznych Benita Ferrero-Waldner przekonywała, że nie chodzi jedynie o zapewnienie bezpośredniej pomocy mieszkańcom Gruzji, ale także o wysłanie politycznego symbolu solidarności z tym krajem. A szef Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso tłumaczył, że odbudowa Gruzji jest w interesie Europy. – Każdy konflikt w pobliżu naszych granic ma konsekwencje dla naszego bezpieczeństwa i stabilności. A ten konflikt może utrudnić budowę bezpieczeństwa energetycznego i dywersyfikacji dostaw – ostrzegał Barroso.
Na początku sierpnia po gruzińskim ataku na separatystów w Osetii Południowej rosyjskie wojska przeprowadziły zmasowany kontratak na Gruzję. Rosjanie nie ograniczyli się do unicestwienia jej armii, ale niszczyli też mosty, tory kolejowe i porty.