Za pięć dwunasta słynny autokar Johna McCaina „Straight Talk Express” miał się wtoczyć niemal na samą scenę ustawioną na dziedzińcu bazy transportowej w Springfield w stanie Wirginia. To miała być metafora tej kampanii – zwycięski rzut na taśmę po długim biegu za plecami rywala. Wiec odbywał się pod hasłem: „Niech Wirginia pozostanie czerwona” [kolor republikanów], co najlepiej świadczy o tarapatach, w jakich znalazła się ta partia.
Na godziny przed wyborami jej kandydat na prezydenta nie powinien się martwić o Wirginię, która ostatni raz głosowała na demokratę w 1964 roku, gdy większość obecnych na wiecu nie osiągnęła jeszcze wieku wyborczego lub dopiero miała się urodzić. Tym-czasem w ostatnich dniach przed wyborami Barack Obama, który ostatni wiec w całej swej kampanii zaplanował właśnie w tym stanie, miał wyraźną, kilkupunktową przewagę w sondażach – tak w Wirginii, jak i w całym kraju.
[srodtytul]Bądźcie namolni[/srodtytul]
– Te sondaże zostały opracowane tak, by nas zniechęcić do głosowania. Ale my się nie damy zniechęcić! – zapowiada z mównicy republikański kandydat do Senatu James Gilmore i namawia: – Rozmawiajcie z ludźmi spoza bezpośredniego kręgu rodziny i znajomych. Przekonujcie ich!
W ostatnich godzinach kampanii sztab wyborczy McCaina dwoił się i troił, by dokonać cudu i nie tylko zmobilizować własny elektorat do głosowania, ale również uzyskać poparcie coraz mniejszej grupy niezdecydowanych wyborców.