„Przemytnikiem” do Grodna

Pociąg Kuźnica – Grodno to jeden z najtańszych i najszybszych sposobów dostania się z Polski na Białoruś. O tym, kto nim podróżuje, mówi jego popularna nazwa „Przemytnik”. Przewożonych nim towarów nie rejestrują żadne statystyki.

Aktualizacja: 16.11.2008 19:45 Publikacja: 16.11.2008 00:05

„Przemytnikiem” do Grodna

Foto: Rzeczpospolita

Stacja Kuźnica. Do niebiesko–żółtego, typowego podmiejskiego pociągu elektrycznego, wsiada tłum ludzi. Niemal sami Białorusini. Nie turyści czy pracownicy sezonowi, ale ciężko pracujące mrówki, zarabiające kilka dolarów na kursie.

Wszyscy objuczeni wielkimi tobołami. Niewysoka, starsza pani, siedząca na sąsiedniej ławce, naciągnęła już na siebie dwa szare, tureckie swetry, próbuje włożyć trzeci. Czerwona na twarzy, ciężko dyszy. Udało się! Jeszcze tylko nowiutka, turecka kurtka. Nie bardzo może ruszać rękami, ma kłopoty z oddychaniem. Zdejmuje kurtkę.

– Odsapniesz i za chwilę włożysz – radzi po rosyjsku siedząca obok kobieta, chyba szczupła, bo trzy swetry i kurtka nie przeszkadzają jej swobodnie oddychać. Składa plastikowe torby – toboły zniknęły.

– Co, pogranicznicy idą? – dopytuje się pani w średnim wieku. Jeszcze nie idą. Wstaje i spuszcza spodnie. Striptiz? Nic z tych rzeczy! Owija biodra swetrem, po czym starannie okleja się szeroką taśmą. Jej gigantyczny biust wskazuje, że po swetrze upchnęła też na każdej piersi. Z trudem wciąga spodnie.

– Proszę siadać! – do wagonu wchodzą polscy strażnicy graniczni. Kobiety z trudem zajmują miejsca. Kilka minut sprawdzania oraz stemplowania paszportów i strażnicy znikają. Potem pojawiają się celnicy, ale przemycana odzież ich nie interesuje. Szybko odchodzą, a mrówki zabierają się do rozliczeń. Wyciągają pliki jedno– i pięciodolarówek i próbują ustalić kto, za kogo, ile założył i kto, ile, komu jest winien.

Pociąg rusza. Jedzie korytarzem między ogrodzeniami z siatki. Ledwie kilka minut później mija słupy graniczne – biało-czerwony i zielono-czerwony i wjeżdża w kolejny korytarz z siatki – tym razem białoruski. Na chwilę staje: pierwsza kontrola białoruskich pograniczników, którzy sprawdzają podwozia wagonów. I znów rusza, by po prawie godzinie od wyjazdu stanąć 25 kilometrów od Kuźnicy – na stacji w Grodnie.

Drzwi wagonów rozsuwają się na boki. Uuuuuuuuuu! Tłum rzuca się do wyjść i biegnie ciężkim truchtem do budynku dworca. Najszybsi stają pierwsi w kolejce do kontroli paszportów i są pierwsi do kontroli celnej. Białoruscy celnicy bez zmrużenia oka przepuszczają liczne panie w identycznych tureckich swetrach i kurtkach, zatrzymują za to staruszkę z trzema parami butów. – Trzeba wypełnić deklarację i zapłacić cło – wyjaśnia celnik. Pozostali wchodzą do sali kasowej grodzieńskiej stacji. Sukces! Udało się zarobić kilka czy kilkanaście dolarów na osobę.

Gdy wychodzi ostatni przyjezdny, do kontroli paszportowej przechodzą wyjeżdżający do Polski. Tym razem białoruscy celnicy się nimi nie interesują. W małej salce jest sklep bezcłowy. Natychmiast ustawia się kolejka – każdy kupuje kilka kartonów papierosów. Paczka kosztuje w przeliczeniu jednego złotego z groszami, przebicie jest więc spore.
Pociąg stoi, ale ciężkie metalowe drzwi na peron pozostają zamknięte. Tłum czeka niecierpliwie. Gdy drzwi się otwierają, wszyscy rzucają się w stronę pierwszego wagonu. Tam polscy strażnicy mają wejść pierwsi, więc czekać się będzie niedługo. Im dalej od pierwszego wagonu, tym dłuższe oczekiwanie.

Pociąg jest pełen ludzi. Młoda dziewczyna rozpina pasek i zsuwa spodnie.
Striptiz? Nie! Próbuje w spodniach i na brzuchu upchnąć paczki papierosów. Pociąg rusza, wszyscy zaczynają gwałtownie chować papierosy, gdzie się da. Po chwili towar znika.

Znów granica i znów Kuźnica. Polscy strażnicy idą powoli, stemplują paszporty, jeden wagon w 15 minut. Za nimi idą celnicy. Chyba niczego podejrzanego nie dostrzegli. Z okien widać tłum gromadzący się przy jakimś kontenerze. Tam zmierzają mrówki, by oddać papierosy, zarobić kilka czy kilkanaście dolarów i pobrać po kilka swetrów i po kurtce. Potem w tył zwrot i do pociągu. W kolejny kurs. Po kolejne kilka dolarów.

Stacja Kuźnica. Do niebiesko–żółtego, typowego podmiejskiego pociągu elektrycznego, wsiada tłum ludzi. Niemal sami Białorusini. Nie turyści czy pracownicy sezonowi, ale ciężko pracujące mrówki, zarabiające kilka dolarów na kursie.

Wszyscy objuczeni wielkimi tobołami. Niewysoka, starsza pani, siedząca na sąsiedniej ławce, naciągnęła już na siebie dwa szare, tureckie swetry, próbuje włożyć trzeci. Czerwona na twarzy, ciężko dyszy. Udało się! Jeszcze tylko nowiutka, turecka kurtka. Nie bardzo może ruszać rękami, ma kłopoty z oddychaniem. Zdejmuje kurtkę.

Pozostało 85% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1026
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022