Sojusz północnoatlantycki zrobił wczoraj maleńki krok w stronę normalnych stosunków z Rosją, zamrożonych po agresji tego kraju na Gruzję w sierpniu. Ministrowie spraw zagranicznych 26 państw członkowskich ustalili w Brukseli, że będą odbywały się spotkania NATO
– Rosja, ale tylko na poziomie ambasadorów, a nie ministrów, i tylko nieformalne. – Mogą się spotkać w kafeterii – wyjaśniał dziennikarzom minister Radosław Sikorski.
Na razie nie wiadomo jeszcze, czy prezydent Rosji zostanie tradycyjnie zaproszony na szczyt NATO w kwietniu 2009 roku. Być może sojusz wybrnie z tej sytuacji dyplomatycznie. – Na tym etapie zakładamy, że jubileuszowy szczyt odbędzie się w gronie rodzinnym, bez gości spoza NATO – mówił Jaap de Hoop Scheffer, sekretarz generalny sojuszu.
Dla holenderskiego polityka będzie to już ostatni szczyt w jego kadencji. Właśnie w kwietniu sojusznicy powinni ogłosić uzgodnioną kandydaturę nowego sekretarza generalnego. Wśród kandydatów na to stanowisko w kuluarach wymieniany jest m.in. Radosław Sikorski. Jednak szef polskiej dyplomacji oficjalnie nie wyraża zainteresowania. – Nie kandyduję i widzę swoją przyszłość jako doradca i minister w rządzie Donalda Tuska do końca kadencji – powiedział Sikorski.
W sprawie Rosji wyraźnie górę wzięli Amerykanie i ich stronnictwo, w tym Polska. W Europie Zachodniej część krajów, jak Niemcy czy Włochy, chciała wcześniej wyraźniejszego gestu otwarcia wobec Rosji. Jednak, jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, wczoraj żaden z sojuszników nie mówił o konieczności powrotu do spotkań ministerialnych. Wiadomo bowiem, że do tego potrzebna jest zgoda wszystkich.