Może się to wydać dziwne, ale zakończona awanturą piątkowa wizyta europarlamentarzystów u prezydenta Czech Vaclava Klausa doczekała się krytycznych komentarzy tylko w części gazet. Oburzenia na delegację Parlamentu Europejskiego z najbardziej atakującym Klausa liderem Zielonych Danielem Cohnem-Benditem na czele wyraziło natomiast niewielu polityków czeskich.
Zareagował eurodeputowany rządzącej konserwatywnej Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS) Vladimir Železny. Jego zdaniem delegacja z PE rozmawiała z prezydentem Klausem tonem niemieckiego protektora z czasów Trzeciej Rzeszy Reinharda Heydricha.
Dlaczego inni politycy publicznie nie występują w obronie Klausa? Także z ODS, partii, którą zakładał przed 17 laty i której przez wiele lat przewodził.
– Politycy z ODS odsunęli się od prezydenta, zwłaszcza po tym, co zrobił na ostatnim kongresie partii [5 – 7 grudnia – red.], jak zachował się wobec premiera Mirka Topolanka – twierdzi Lucie Straszikova z czeskiej telewizji. – Prezydent okazał się nielojalny wobec ludzi, którzy wybrali go na drugą kadencję. Zamiast pomagać mającej problemy ODS, odciął się od niej, rezygnując z honorowego członkostwa. Zamiast łączyć, zaczął dzielić. A to, co wyprawia z traktatem lizbońskim, nie pomaga ani rządowi, ani rozpoczynającej się 1 stycznia czeskiej prezydencji w UE.
– Trafiła kosa na kamień – komentuje politolog Jirzi Pehe. – Klaus tyle razy prowokował UE i deputowanych PE, że i jego postanowiono sprowokować. Prezydent wykorzystuje swój urząd do prywatnych napaści na Unię, atakuje Zielonych, i oni mu oddali.