Siedem tygodni po wyborach parlamentarnych i długich zakulisowych negocjacjach Izraelczycy wreszcie mają rząd. W jego skład wchodzi aż 28 ministrów i sześciu wicepremierów. To rekord w historii Izraela. Dlatego stolarze do ostatniej chwili mieli pełne ręce roboty. Przez jedną noc musieli powiększyć stół, przy którym obraduje rząd.
Ministrów jest tak dużo, bo premier musiał zadowolić wszystkie partie, które zgodziły się stworzyć koalicję z jego prawicowym Likudem. Specjalnie dla nich Beniamin Netanjahu, pseudonim Bibi, utworzył nowe ministerialne stanowiska. W skład koalicji weszły m.in. centrolewicowa Partia Pracy, ultranacjonalistyczna Nasz Dom Izrael i partia religijna Szas.
Przed głosowaniem w parlamencie Nasz Dom Izrael groził, że przejdzie do opozycji, jeśli obiecane mu stanowisko szefa MSZ przypadnie Likudowi. Ostatecznie, zgodnie z zapowiedziami, ministrem został kontrowersyjny przywódca Naszego Domu Awigdor Lieberman.
Sam Netanjahu do ostatniej chwili prowadził rozmowy ze swoim największym rywalem w Likudzie Silwanem Szalomem. Dopiero pół godziny przed zaprzysiężeniem parlament obiegła informacja, że doszli do porozumienia i Szalom zostanie wicepremierem i ministrem rozwoju regionalnego.
Zaprzysiężenie oznacza dla 60-letniego Netanjahu powrót na stanowisko premiera. Już raz kierował bowiem rządem (w latach 1996 – 1999).