Przemawiając w piątek z trybuny parlamentu w Vitorii 35-letnia Arantza Quiroga solennie obiecała działać w interesie wszystkich Basków. Jej kandydatury nie poparł jednak żaden z nacjonalistycznych deputowanych. Stanowisko zawdzięcza sojuszowi „wbrew naturze”, jaki zawarli w Kraju Basków prawica i socjaliści, by odsunąć od władzy rządzącą tam od 29 lat Baskijską Partię Nacjonalistyczną (PNV).
W wyborach 1 marca PNV znowu zdobyła najwięcej głosów, ale klęska małych baskijskich partyjek, jej tradycyjnych sojuszników, uniemożliwiła odnowienie nacjonalistycznej koalicji. Partie pogardliwie zwane przez radykałów hiszpańskimi skorzystały z okazji, by podzielić się władzą w regionie. Partii Ludowej (PP) przypadł parlament, socjalista Patxi Lopez będzie szefem rządu.
Według cytowanego przez AFP polityka PNV Joseby Egibara chodzi o zdławienie „baskijskiej odrębności”. Eksperci sądzą jednak, że głównym celem rządzących w Hiszpanii socjalistów i PP – partii, które w Madrycie zaciekle ze sobą wojują – będzie wyeliminowanie ETA. Rządy PNV też wprawdzie odcinały się od uprawianego przez tę organizację terroryzmu, ale przymykały oczy na wybryki jej sympatyków. Baskijskie miasteczka obwieszone są plakatami wyrażającymi solidarność z uwięzionymi terrorystami. Czci się pamięć zabitych. Znieważa flagę i króla Hiszpanii. To nielegalne, ale baskijska policja wolała nie zrywać plakatów i nie ścigać tych, którzy je przyklejali.
Gdy będzie podlegać rządowi socjalistów, to się zmieni. Z baskijskiej telewizji znikną prognozy pogody dla „wielkiego Kraju Basków” obejmującego prócz trzech baskijskich prowincji, Nawarrę i zamieszkane przez Basków tereny Francji. Nie wszyscy uczniowie będą musieli się uczyć w języku baskijskim, jak chcieli nacjonaliści. Zdecydują rodzice. A premierowi Hiszpanii José Zapatero przestanie spędzać sen z powiek perspektywa referendum o samostanowieniu Basków.
– PNV ukształtowała Kraj Basków na swoją modłę, teraz straci mnóstwo stanowisk w administracji, co zapewni regionowi powiew świeżego powietrza, da mu tlen, ale nie przyniesie rewolucji – uważa Gorka Landaburu, szef hiszpańskiego tygodnika „Cambio 16”.