„Ostatni dyktator Europy po 14 latach opuścił komorę celną” – komentowały włoskie media dzisiejszą wizytę prezydenta Białorusi w Rzymie i Watykanie. Łukaszenko był tam przyjmowany z wszelkimi honorami.
Prezydentowi towarzyszyli minister spraw zagranicznych Siarhiej Martynau, 12 doradców i 18 dziennikarzy oraz pięcioletni synek Kola, który podarował papieżowi elementarz. Spotkanie trwało niemal pół godziny, a białoruski prezydent, opuszczając papieski apartament, powiedział: „Wasza Świątobliwość, do zobaczenia na ziemi białoruskiej, jeśli Bóg pozwoli”. Można z tego wywnioskować, że zaprosił Benedykta XVI na Białoruś i – jak oznajmił towarzyszącym mu dziennikarzom – papież zareagował pozytywnie. Jednak wydany po audiencji komunikat biura prasowego Watykanu nie wspomina o tym ani słowem.
– Łukaszenko liczy, że w Mińsku dojdzie do historycznego spotkania papieża z patriarchą Moskwy i Wszechrusi. Zaproponował takie spotkanie 10 kwietnia w rozmowie z patriarchą Cyrylem, nazywając swój kraj wyspą tolerancji – podkreśla w rozmowie z „Rz” watykanista „Il Giornale” Andrea Tornielli.
– Oczywiście ma on nadzieję, że takie spotkanie będzie jeśli już nie uznaniem reżimu, to na pewno sporym atutem propagandowym – dodaje Tornielli. Jego zdaniem nie będzie to jednak łatwe. – Białoruska Cerkiew się krzywi. Metropolita Filaret ostatnio powiedział, że w tej sprawie od dziesięciu lat nic się nie zmieniło, czyli że warunków umożliwiających takie spotkanie na razie nie ma. Co więcej, w Watykanie mówi się, że stosunki z Cerkwią moskiewską są dobre, więc mediacja Łukaszenki jest niepotrzebna – podkreśla.
Watykan zadbał, by z audiencji udzielonej Łukaszence nie wyciągano zbyt daleko idących wniosków. Rzecznik Stolicy Apostolskiej ksiądz Federico Lombardi podkreślał, że do spotkania doszło na prośbę Łukaszenki, a niespełnienie jej świadczyłoby o braku taktu. Zastrzegł, że nie oznacza to, iż Watykan zgadza się na wszystko, co dzieje się na Białorusi.