Rasmussen, który zastąpi Holendra Jaapa de Hoopa Scheffera, będzie 12. sekretarzem generalnym NATO. Swoją wizję sojuszu przedstawi prawdopodobnie na pierwszej konferencji prasowej w poniedziałek.
Duńczyk już zapowiedział, że jego celem będzie zwiększenie skuteczności misji NATO w Afganistanie – największej i najbardziej krwawej w historii sojuszu. W wywiadzie dla duńskiego miesięcznika „Berlingske Nyhedsmagasin” pod koniec czerwca mówił, że NATO będzie skuteczne dopiero, kiedy działania militarnie zostaną poparte sensownymi projektami odbudowy kraju.
Rasmussen musi się także zmierzyć z podziałami wśród 28 państw członkowskich wywołanymi sprawą rozszerzenia NATO o Ukrainę i Gruzję. Część krajów, zwłaszcza Niemcy i Francja, obawia się, że byłoby to niepotrzebnym prowokowaniem Rosji. – Rasmussen przez wiele lat był premierem, dzięki czemu ma świetne kontakty zarówno w Europie, jak i za oceanem. To mu ułatwi scementowanie sojuszu – mówi „Rz” dr Victor Mauer, zastępca szefa Center for Security Studies w Zurychu.
56-letni Rasmussen od początku swojej kariery politycznej związany był z Duńską Partią Liberalną. Kiedy to ugrupowanie w 2001 roku wygrało wybory, został premierem. Funkcję tę pełnił przez dwie kadencje. Eksperci zwracają uwagę, że poprzedni szef sojuszu Jaap de Hoop Scheffer był wcześniej ministrem spraw zagranicznych i to dość krótko. Przez to brakowało mu autorytetu koniecznego do wypracowywania kompromisów.
Rasmussen słynie natomiast z umiejętności negocjatorskich. To on był ojcem kompromisu, który doprowadził do przyjęcia w 2004 roku dziesięciu nowych krajów do Unii Europejskiej. W czasie, kiedy był premierem, Dania wsparła USA w Iraku i Afganistanie. Jego współpracownicy mówią, że jest bezpośredni i łatwo nawiązuje kontakty, ale w sytuacjach kryzysowych zamienia się w chłodnego analityka.