Łukaszenko twierdzi, że jego propozycja nie jest niczym nadzwyczajnym. „Działania grup przestępczych są coraz trudniejsze i bardziej wyrafinowane, dlatego nasze zasady gry będą dopasowane do czasu i sytuacji. Czyżby szefowie MSW i KGB byli mniej kompetentni niż prokurator? Nie łamiemy żadnych międzynarodowych standardów” – zapewniał białoruski przywódca.
Administracja Łukaszenki ma czas do 1 stycznia 2010 roku, by opracować projekt ustawy rozszerzającej kompetencje MSW i KGB. Później zmianami zajmą się parlamentarzyści. Ale zdaniem mińskich ekspertów i opozycjonistów będzie to tylko formalność. Sąd Konstytucyjny już orzekł, że propozycje Łukaszenki nie łamią konstytucji.
Białoruscy obrońcy praw człowieka biją na alarm: władze w Mińsku chcą podporządkować pracę wszystkich struktur siłowych.
– Zmiany uderzą przede wszystkim w prawa tych, wobec których toczy się śledztwo, gdyż MSW i KGB nie będą się obawiały kontroli ze strony prokuratorów – mówi „Rz” Harri Pahaniajło, szef białoruskiego Komitetu Helsińskiego. – Decyzja Łukaszenki oznacza powrót do okresu represji stalinowskich. Prokuratura nie będzie już mogła sprawować kontroli nad dochodzeniem, a sankcjonowanie funkcji operacyjnych przejdzie w ręce tych, którzy mogą być zainteresowani załatwieniem porachunków lub fałszowaniem materiałów śledztwa – dodaje.
Niedawno Łukaszenko twierdził, że chciałby utworzyć jeden, podległy prezydentowi, komitet ds. walki z korupcją w strukturach milicji i prokuratury. – Gdyby Białoruś była państwem prawa, taki pomysł mógłby być usprawiedliwiony. Jednak w białoruskich realiach może to doprowadzić do fabrykowania dowodów oraz masowych aresztowań – tłumaczy Pahaniajło.