Wbrew oczekiwaniom Frank-Walter Steinmeier nie przegrał z kretesem wczorajszej przedwyborczej debaty telewizyjnej z kanclerz Angelą Merkel. Półtoragodzinna dyskusja była jednak nudna i ospała jak cała kampania wyborcza do Bundestagu. Kandydatów nie pobudził nawet fakt, że oglądało ich 20 milionów obywateli.
– Można było zasnąć przed ekranem – podsumował debatę Claus Peymann, znany niemiecki reżyser. Takie też były opinie większości pytanych o zdanie widzów. Choć do głosowania już tylko dwa tygodnie, zabrakło przedwyborczej wymiany ciosów czy ożywionej polemiki. – Nie można było oczekiwać niczego innego po spotkaniu szefowej rządu i jej zastępcy – brzmiały pierwsze komentarze.
Frank-Walter Steinmeier zdołał zaprezentować się wprawdzie znacznie lepiej niż oczekiwano, ale jak wynika z sondaży przeprowadzonych po debacie nie zdołał pokonać Angeli Merkel. 78 proc. pytanych o zdanie widzów orzekło, że obecna szefowa rządu dobrze wywiązuje się ze swych obowiązków. 56 proc. jest zdania, że dobrym kanclerzem byłby Steinmeier. – Był to występ duetu politycznego, a nie pojedynek – pisał „Welt Online”.
Taka jest cała kampania wyborcza. Dwa największe niemieckie ugrupowania polityczne CDU/CSU oraz SPD nie znalazły dotychczas sposobu, aby po czterech latach wspólnych rządów zaprezentować wyborcom, czym się różnią i w jaki sposób zamierzają rządzić po wyborach. Nie udało się to także wczoraj pani kanclerz i jej zastępcy. Zaprezentowali za to zgodność poglądów w niemal wszystkich sprawach z wyjątkiem energii atomowej. SPD jest za likwidacją elektrowni atomowych, CDU/CSU za ich utrzymaniem co najmniej przez następne 11 lat.
– To wszystko mydlenie oczu. Nie ma poważnych debat o tym, co będzie po wyborach i kto zapłaci za bezprecedensowy skok na państwową kasę i setki miliardów euro dodatkowych długów zaciągniętych na złagodzenie skutków kryzysy – tłumaczy Michael Spreng, analityk kampanii wyborczych.