Upadek firmy Window Media oznacza, że z kioskowych półek znikną tak popularne w tym środowisku pisma jak „Southern Voice”, „411 Magazine” czy „The Washington Blade”. Ten ostatni tytuł dla lesbijek, gejów, bi- i transseksualistów miał szczególne znaczenie. Początkowo nazywany „gejowskim ostrzem” był najstarszym tygodnikiem tego typu, założonym pod koniec lat 60., po wkroczeniu policji do gejowskiego baru Stonewall Inn w Nowym Jorku i wielkich ulicznych protestach środowiska LGBT. Przez dokładnie 40 lat opisywał najważniejsze coming outy, wyniki kolejnych batalii w wojnie o małżeństwa tej samej płci, zmagania z dziesiątkującą środowisko chorobą AIDS, a także przypadki nagonek na gejów na całym świecie.
Według „New York Timesa” było to jedno z najbardziej wpływowych pism poświęconych tej tematyce. Pod względem wielkości nakładu był to drugi tygodnik dla homoseksualistów w USA, rozchodzący się w ponad 23 tysiącach egzemplarzy, pełen reklam wyspecjalizowanych w obsłudze gejów i lesbijek lekarzy, prawników czy agentów nieruchomości.
Redaktorzy tygodnika byli przekonani o swej sile, zwłaszcza że po zmianie ekipy w Białym Domu reporterzy pisma podczas konferencji prasowych Baracka Obamy mogli liczyć na miejsca w pierwszym rzędzie. W zeszłym miesiącu, na eleganckim rocznicowym przyjęciu, redaktor naczelny Kevin Naff był więc pełen optymizmu. Tym większe było zaskoczenie pracowników, gdy w poniedziałek zobaczyli na drzwiach redakcji informację, że właśnie stracili pracę. Nawet redaktor naczelny o tym, że jego pismo właśnie przestało istnieć, dowiedział się dopiero w poniedziałek.
[wyimek]Reporterzy tygodnika „The Washington Blade” wierzyli w swoje wpływy[/wyimek]
– To olbrzymia strata dla naszego środowiska, i to nie tylko dla tych, którzy mieszkają w Waszyngtonie, ale dla ludzi w całym kraju. „The Washington Blade” był dla nas takim „New York Timesem”, gazetą opinii dla gejów, lesbijek, biseksualistów i transseksualistów – mówi „Rz” Denis Dison, wiceprezes waszyngtońskiego Gay & Lesbian Victory Fund. – Oczywiście, istnieją blogi poświęcone tej tematyce, ale wielu blogerów komentuje to, co wcześniej przeczytało w tego typu pismach. Mam więc nadzieję, że „The Washington Blade”, być może już pod inną nazwą, szybko powróci na rynek – dodaje.