[b][link=http://blog.rp.pl/koscinski/2009/12/08/czy-rosja-stawia-na-%E2%80%9Ezelazna-julie%E2%80%9D/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/b]
Ledwie dwa tygodnie wcześniej, podczas poświęconego głównie problemom gazu spotkania Putin–Tymoszenko w Jałcie, rosyjski premier wyraźnie – wręcz demonstracyjnie – ją wspierał. Ale, jak zauważyły ukraińskie media, takie otwarte poparcie byłoby dla niej niekorzystne.
Na wschodzie Ukrainy – a więc głównie wśród ludności rosyjskojęzycznej i prorosyjskiej – największym poparciem wciąż cieszy się były premier Wiktor Janukowycz. Pani Julia walczy przede wszystkim o elektorat na zachodzie kraju. A tam Rosji nie lubią. I być może właśnie dlatego oficjalnie odciął się od „Żelaznej Julii”. Warto jednak zauważyć, że czyniąc to – nie wsparł nikogo innego. A zwłaszcza uznawanego za czołowego zwolennika ścisłej współpracy z Rosją Janukowycza.
Jeden z deputowanych Bloku Julii Tymoszenko, Swiatosław Olijnyk, wyraził niedawno nadzieje, podzielane zapewne przez całe jego ugrupowanie. „Myślę, że Kreml popiera właśnie Tymoszenko” – dowodził, wypowiadając się dla rosyjskiego pisma „Kommiersant–Włast'”. I przekonywał, że Janukowycz nie jest dla Moskwy interesującym partnerem. „Jest zbyt regionalny, zbyt wschodni” – twierdził. I zapewne ma rację. Julia Tymoszenko udowodniła już, że potrafi być skrajnie pragmatyczna. W praktyce oznacza to, że o ile obecny prezydent Wiktor Juszczenko stara się realizować jakieś idee, na przykład integracji z Europą (inna rzecz – na ile skutecznie), o tyle premier Tymoszenko ma program na tyle uniwersalny (czy wręcz populistyczny), że gotowa jest współpracować z każdym. O ile będzie to korzystne dla niej samej.
Rosja bez wątpienia może dać jej więcej niż Europa. Bruksela nie chce dać Ukrainie nawet nadziei na członkostwo w UE, a żąda reform – a Moskwa obiecuje bardzo konkretne rzeczy, np. ułatwienia przy zakupie gazu. Przyjdzie za to uregulować rachunek polityczny, ale tym „Żelazna Julia” najwyraźniej się nie martwi.