Domowej roboty bombę w metalowej tubie z dwoma kilogramami dynamitu, śrubami i nakrętkami podłożono w podziemnym przejściu kompleksu uniwersyteckiego. Na szczęście z powodu błędu konstrukcyjnego o trzeciej nad ranem eksplodował wyłącznie zapalnik, nie wyrządzając większych szkód. Policja odetchnęła z ulgą, bo saperzy i służby specjalne poszukiwali tej bomby od wtorkowego popołudnia. Wówczas w ośrodku deportacyjnym (zajmującym się wydalaniem nielegalnych imigrantów) w miejscowości Gradisca eksplodował niegroźny list – pułapka, który miał być ostrzeżeniem przed bombą w Mediolanie. Zawierał zapowiedź miejsca i godziny eksplozji.
Do obu zamachów przyznało się doskonale znane włoskiej policji ugrupowanie Nieformalna Federacja Anarchistyczna (FAI). Zapowiedziało przy tej okazji całą serię ataków bombowych, do których ma dojść w najbliższym czasie.
Ta sama organizacja w grudniu 2003 r. wysłała paczuszkę z prezentem świątecznym do domu państwa Prodich, gdy Romano Prodi był szefem Komisji Europejskiej. W środku był środek zapalny. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności Prodi, otwierając paczkę, nie stracił wzroku, jedynie sweter i dywan. Podobną przesyłkę w 2005 r. otrzymał burmistrz Bolonii Sergio Cofferatti, a rok później jego turyński kolega Sergio Chiamparino. W obu wypadkach obyło się bez tragicznych następstw.
W sumie FAI zaatakowała już 19 razy. Za każdym razem z innych powodów. Tym razem domaga się zamknięcia wszystkich ośrodków deportacyjnych, które nazywa „współczesnymi obozami koncentracyjnymi”. Przedtem anarchiści żądali uwolnienia z więzień „hiszpańskich towarzyszy” lub tłumaczyli zamachy chęcią pomszczenia Carla Giulianiego, który zginął w starciach anarchistów z policją podczas szczytu G7 w Genui w 2001 r.
Minister spraw wewnętrznych Roberto Maroni traktuje groźby FAI bardzo poważnie. Wskazuje, że we Włoszech jeszcze niedawno działało kilkanaście ugrupowań anarchistycznych. Z jakichś powodów obniżyły aktywność (od ostatniego ataku FAI minęły ponad trzy lata), ale policji nie udało się nikogo schwytać. Praktycznie nienaruszone struktury anarchistów mogą więc przystąpić do akcji z marszu. Minister, policja i media łączą bombę na Uniwersytecie Bocconi z coraz bardziej napiętą sytuacją polityczną po niedzielnym ataku szaleńca na Silvia Berlusconiego. Jak się okazało, 65 tys. włoskich internautów poparło użycie przemocy wobec premiera.