Wiktor Juszczenko chciałby zostać jedynym kandydatem „obozu narodowo-demokratycznego” w wyborach prezydenckich. Liczy na poparcie większości prozachodnich polityków, z którymi – jak mówi – prowadzi rozmowy w tej sprawie. Nie zalicza do nich najważniejszych kandydatów: premier Julii Tymoszenko i lidera Partii Regionów Wiktora Janukowycza.
– Każdy z tych, na których liczę, ma być świadomy: narodowe interesy są ważniejsze od własnych – mówił prezydent.
Na razie jednak żaden z kandydatów, których chce przekonać Juszczenko, nie ma zamiaru rezygnować ze startu w wyborach i popierać prezydenta. Mówili o tym Ołeh Tiahnybok, szef nacjonalistycznej partii Swoboda, która kilka lat temu sprzeciwiała się otwarciu polskiego Cmentarza Orląt we Lwowie, oraz były szef MSZ Arsenij Jaceniuk.
Prezydent może jedynie liczyć na dysydenta i twórcę Ruchu Ludowego Jurija Kostenkę, który dziś podejmie decyzję w tej sprawie. To jednak Juszczence niewiele pomoże: na Kostenkę chce głosować zaledwie 1 – 2 proc. Ukraińców.
– Nie wiem, czy prezydent zdaje sobie sprawę z sytuacji. Jego inicjatywa nie przyniesie rezultatu. Dzięki niej Juszczenko może się jedynie potem wytłumaczyć z porażki w wyborach i obarczyć winą swoich byłych współpracowników – mówi „Rz” Ołeksander Dergaczow z Instytutu Polityki Otwartej w Kijowie.