Chociaż po przegranych przez demokratów wyborach w Massachusetts część analityków ogłosiła już śmierć reformy zdrowia, Obama wciąż wierzy, że uda mu się ją przeprowadzić. Doprowadzając do przebudowy systemu opieki zdrowotnej, zrealizowałby niemal stuletnie marzenie demokratów. Prezydent ujawnił więc wczoraj – pierwszy raz – na jakich rozwiązaniach naprawdę mu zależy. Zrezygnował m.in. ze słynnej “publicznej opcji”, czyli pomysłu stworzenia państwowego funduszu ubezpieczeń medycznych, który miał konkurować z prywatnymi firmami.
Jednym z kluczowych założeń propozycji Obamy ma być wprowadzenie przepisów umożliwiających władzom zablokowanie podwyżek składek ubezpieczeniowych. Rząd mógłby też zażądać od firm przyznania specjalnych rabatów dla klientów. Ubezpieczyciele nie mogliby zaś nikomu odmówić polisy ze względu na występujące już schorzenia. Od wczoraj na stronie Białego Domu można znaleźć proponowane rozwiązania w formie odpowiedzi na krótkie pytania, jak np. “Czy moje składki wzrosną z powodu reformy?” albo “Czy rząd odbierze mi możliwość wyboru lekarza? Z sondażu “Newsweeka” wynika, że gdy pyta się o reformę bez podania szczegółów, 49 proc. Amerykanów jest jej przeciwnych, a “za” opowiada się 40 proc. Po podaniu kluczowych założeń projektu 48 proc. pytanych jest już “za”, a “przeciw” – 43 proc.
By zmusić do współpracy republikanów, Obama zwołał też na czwartek “zdrowotny szczyt”, podczas którego członkowie obu partii mają dyskutować o reformie przy włączonych kamerach telewizyjnych. – Nie chcę, by zmienił się on w teatr polityczny, w którym każdy wyrecytuje swoje argumenty i spróbuje zdobyć polityczne punkty – zapowiadał ostatnio prezydent. Republikanie, którzy woleliby od nowa zacząć prace nad reformą, podejrzewają jednak, że ten szczyt to pułapka. Jeśli nie pójdą na kompromis, Obama będzie mógł ich przedstawić jako obstrukcyjną siłę w Kongresie.