Z powodu katastrofy pod Smoleńskiem Litwa ogłosiła podwójną żałobę narodową. Pierwszą – od poniedziałku do środy. Drugą – wczoraj. Telewizje pokazywały, jak szef sejmowej komisji spraw zagranicznych Emanuelis Zingeris – opierając się o drzwi i głośno płacząc – czytał listę z nazwiskami ofiar. A potem, jak własnoręcznie przewiązał kirem litewskie flagi narodowe wystawione w holu litewskiego Sejmu. Wiele z osób, które zginęły, znał osobiście.
Tragedią wstrząśnięta była prezydent Dalia Grybauskait?, premier Andrius Kubilius i wielu innych polityków. Jednak katastrofa wydarzyła się w okresie bardzo trudnym dla polsko-litewskich stosunków. Ogłoszone przed kilkunastu laty strategiczne partnerstwo Polski i Litwy znalazło się w impasie. Jak mówią politycy PiS, przed wylotem do Katynia to Litwa była największym zmartwieniem prezydenta Kaczyńskiego. Bardzo się przejmował swoją ostatnią wizytą w Wilnie.
– Po tej tragedii stosunki litewsko-polskie niestety mogą ulec pogorszeniu – mówi “Rz” zastępca redaktora naczelnego dziennika “Lietuvos Rytas” Rimvydas Valatka. Jego zdaniem bardziej straci na tym Litwa, gdyż Polska może się od niej odwrócić, zmieniając całkowicie swą politykę wschodnią. – Musimy zdawać sobie sprawę, że to bardziej Litwa potrzebuje dobrych relacji z Polską niż Polska z Litwą i to ona powinna o nie zabiegać. Litwa wyczerpała już kredyt zaufania u Polski i teraz od naszych działań będzie zależało, czy Polska ponownie nam zaufa – dodaje.
[srodtytul]“Ładny prezent”[/srodtytul]
Podczas swojej prezydentury Lech Kaczyński był w Wilnie kilkanaście razy. Po raz ostatni 8 kwietnia. Niemal za każdym razem, gdy spotykał się z poprzednim prezydentem Valdasem Adamkusem, słyszał zapewnienia, że już niedługo Polacy mieszkający na Litwie będą mogli pisać swoje nazwiska po polsku. Że wszystkie problemy mniejszości polskiej będą rozwiązane. Że będzie zwracana ziemia, a tablice z nazwami ulic w miejscowościach w większości zamieszkanych przez Polaków będą pisane po polsku.