Umowa o stacjonowaniu rosyjskiej Floty Czarnomorskiej może zostać przedłużona nawet o 30 lat (czyli do 2047 r.) – mówił wczoraj rosyjski prezydent Dmitrij Miedwiediew, który pierwszy raz wybrał się na Ukrainę jako przywódca państwa. – To porozumienie bez precedensu. Przyśpieszyliśmy decyzję w sprawie floty, ponieważ nasi przyjaciele w Moskwie chcieli mieć pewność w tej kwestii – dodał Wiktor Janukowycz.
Ukraińska opozycja oskarżyła Janukowycza o zdradę interesów narodowych. Były szef MSZ Borys Tarasiuk groził wszczęciem procedury odsunięcia go od władzy. Portal Ukraińska Prawda napisał, że ze strony prezydenta usunięto zapis konstytucji dotyczący zakazu stacjonowania obcych wojsk.
Porozumienie Janukowycza i Miedwiediewa ma zatwierdzić ukraiński parlament, jednak zdaniem ekspertów w Kijowie będzie to formalność. Większość w Radzie Najwyższej tworzą Partia Regionów Janukowycza, komuniści i deputowani bloku szefa parlamentu Wołodymyra Łytwyna, przeciwnego integracji z Zachodem. W zamian za przedłużenie umowy Ukraina otrzyma tańszy gaz: zamiast 330 dol. za tysiąc m sześc. Kijów zapłaci 230 dol.
– Decyzja Janukowycza i Miedwiediewa ostatecznie przekształca Ukrainę w rosyjski protektorat. To oznacza koniec współpracy z NATO. Kijów przestaje także mieć wpływ na politykę zagraniczną i bezpieczeństwa – mówi „Rz“ Wołodymyr Horbacz z Instytutu Współpracy Euroatlantyckiej w Kijowie. – A rosyjska marynarka na Krymie ma jedyne strategiczne zadanie: sprawowanie kontroli nad takimi krajami, jak Ukraina czy Gruzja.
Umowa o stacjonowaniu rosyjskich okrętów miała wygasnąć w 2017 r. Moskwa płaci za dzierżawę bazy 97 milionów dolarów rocznie. Przeciwnicy Kremla w Kijowie dowodzili, że opłata jest zbyt niska. Ich zdaniem cena rynkowa sięgałaby kilku miliardów dolarów. Gdy w 2005 r. prozachodni Wiktor Juszczenko został prezydentem, obiecał zmienić podpisane w 1997 roku porozumienie. Na zmiany nie zgadzała się Rosja.