Roman Polański w sobotę przyjechał na festiwal jazzowy w szwajcarskim Montreux, by obejrzeć koncert swojej żony, aktorki Emmanuelle Seigner. Było to pierwsze publiczne pojawienie się 76-letniego reżysera od czasu zwolnienia go z aresztu domowego w ubiegły poniedziałek. Montreux leży 55 kilometrów od Gstaad, gdzie Polański spędził ostatnie siedem miesięcy zamknięty w swej rezydencji. Organizator festiwalu Claude Nob to wieloletni przyjaciel reżysera.
[srodtytul]„Nie myślałem o ucieczce”[/srodtytul]
Pytany przez dziennikarzy szwajcarskiej telewizji TSR 1 o swój stosunek do kraju, w którym spędził dwa miesiące w więzieniu i siedem w areszcie domowym, odpowiedział, że wciąż darzy go „wielką przyjaźnią”.
– Nadal cenię Szwajcarię, a szczególnie mieszkańców Gstaad, ponieważ mnie wspierali – powiedział reżyser. Podkreślił, że podczas jego pobytu w areszcie domowym wielu mieszkańców miejscowości przysyłało mu butelki wina i kwiaty.
– Chciałbym podziękować tym, którzy mieli odwagę mnie bronić – zaznaczył, wyraźnie wzruszony. Podziękował również swojej żonie i swoim dzieciom, „bez których nigdy nie zdołałbym zachować godności i wytrwać w tej trudnej sytuacji”.