Bliski Wschód: Obama namawia do pokoju

Obie strony muszą pójść na ustępstwa – podkreślał izraelski premier w czasie negocjacji w Waszyngtonie

Aktualizacja: 03.09.2010 08:04 Publikacja: 02.09.2010 21:26

Mur w Betlejem wciąż dzieli

Mur w Betlejem wciąż dzieli

Foto: AP

Chociaż osiem wcześniejszych rund negocjacji w ciągu ostatnich 31 lat nie przyniosło przełomu, to gospodarze waszyngtońskiego szczytu wyrażali nadzieję, że tym razem może się udać. Pierwsze od niemal dwóch lat rozmowy prezydenta Autonomii Palestyńskiej i premiera Izraela trwały wczoraj jednak zaledwie półtorej godziny. Przywódcom udało się na nich na razie ustalić jedynie datę drugiego spotkania. Mahmud Abbas i Beniamin Netanjahu znów usiądą do stołu negocjacyjnego 14 i 15 września.

Jeszcze zanim przywódcy zaczęli rozmowy, Barack Obama przekonywał, że wierzy, iż zarówno premier Izraela, jak i przywódca Autonomii Palestyńskiej “chcą pokoju”. Ma on jednak świadomość, że o rozwiązaniu problemu bliskowschodniego marzyło wielu jego poprzedników. Zarówno Bill Clinton, jak i George Bush myśleli, że przełom jest już blisko.

– Ani sukces, ani porażka nie są nieuniknione. Ale wiemy jedno: jeśli nie podejmiemy próby, to klęska jest gwarantowana – podkreślał Obama po spotkaniach z delegacjami Autonomii Palestyńskiej, Izraela oraz Egiptu i Jordanii – państw, które mogą pomóc w doprowadzeniu do przełomowego porozumienia. – Taka okazja może się szybko nie powtórzyć – ostrzega prezydent USA, podkreślając, że w razie fiaska rozmów kolejne pokolenie będzie dotknięte krwawym konfliktem. Samo namówienie stron, by wróciły do rokowań – zerwanych w grudniu 2008 roku – zajęło administracji Obamy ponad rok.

Do rozwiązania jest zaś mnóstwo spraw, z których każda może być powodem porażki. Najpilniejszy jest problem żydowskich osiedli na Zachodnim Brzegu Jordanu. Już 26 września kończy się dziesięciomiesięczne moratorium na ich rozbudowę. Palestyńczycy mówią jasno: bez jego przedłużenia nie ma szans na pokój. Z kolei żydowscy osadnicy ostrzegali, że jeśli Netanjahu zgodzi się na nowe moratorium, to będzie to koniec jego rządu. Sprawy skomplikował jeszcze atak Hamasu, którego bojownicy we wtorek zabili cztery osoby. Wczoraj ugrupowanie groziło Izraelowi kolejnymi atakami, z zamachami samobójczymi włącznie. – Operacje ruchu oporu będą kontynuowane i nie powstrzymają ich działania okupanta czy Fatahu – oznajmił rzecznik Hamasu. Osadnicy już ogłosili zaś zerwanie moratorium. – To, co się dzieje w Waszyngtonie, to farsa – mówił Naftali Bennett, lider organizacji osadników. – To nie są rozmowy pokojowe. To rozmowy z terrorystami, którzy chcą nas zmieść z powierzchni ziemi.

Paradoksalnie ataki Hamasu mogą jednak pomóc w rozmowach, bo w odpowiedzi na nie akcję aresztowań przeprowadziły zarówno służby izraelskie, jak i palestyńskie.

W najbliższych miesiącach negocjatorów czekają też trudne rozmowy o innych kwestiach, które od dziesięcioleci dzielą oba narody. Czy Jerozolima powinna być wyłącznie stolicą Izraela, czy zostać podzielona między Izraelczyków i Palestyńczyków? Gdzie mają przebiegać granice? Co z prawem do powrotu palestyńskich uchodźców? Czy Palestyńczycy będą mogli utworzyć armię?

– Te problemy nie staną się łatwiejsze, jeśli będziemy czekać – mówiła sekretarz stanu Hillary Clinton, zachęcając do zawarcia porozumienia w ciągu najbliższego roku. – Macie szansę raz na zawsze zakończyć ten konflikt – zwróciła się do przywódców obu państw. Eksperci byli mniej optymistyczni. – Nie spodziewam się, by obie strony doszły do porozumienia, w którejś z najważniejszych kwestii – tłumaczyła “Rz” Michele Dunne z waszyngtońskiego Carnegie Endowment for International Peace.

[ramka][b]Jossi Melman, izraelski pisarz i publicysta[/b]

Nie wierzę, żeby cały ten cyrk w Waszyngtonie przyniósł jakiś przełom. A to dlatego, że obaj przywódcy – izraelski i palestyński – są bojaźliwi. Netanjahu boi się swojego ojca Benziona, 100-letniego już człowieka, jednego z historycznych liderów ruchu syjonistycznego. Tak obawia się jego gniewu, że nie ustąpi w sprawie osiedli żydowskich czy Jerozolimy. Mahmud Abbas boi się z kolei cienia Jasera Arafata, historycznego przywódcy Palestyńczyków. Dlatego nie ustąpi w sprawie palestyńskiej diaspory i będzie domagał się jej powrotu do Izraela. Po roku obaj rozjadą się do domów, oskarżając się nawzajem o doprowadzenie do fiaska negocjacji. —not. mszy[/ramka]

[ramka][b]Dżamal Dżuma, palestyński obrońca praw człowieka[/b]

O jakich rozmowach pokojowych my w ogóle mówimy? Jak można dyskutować o pokoju, gdy Izraelczycy niszczą palestyńskie domy, skazują Gazę na wegetację, budują osiedla na naszych ziemiach? Palestyńska ulica zapłonęła gniewem, gdy się dowiedziała, że Abbas jedzie na te rozmowy. Słychać głosy, że to zdrada. Warunkiem rozmów powinno być bowiem zaprzestanie wrogich działań ze strony Izraela: zamrożenie budowy osiedli, wstrzymanie niszczenia wiosek palestyńskich i głodzenia ludności Gazy. W przeciwnym razie będziemy obserwować to samo co przez ostatnie 20 lat – gadaninę bez żadnych efektów. —not. mszy[/ramka]

Chociaż osiem wcześniejszych rund negocjacji w ciągu ostatnich 31 lat nie przyniosło przełomu, to gospodarze waszyngtońskiego szczytu wyrażali nadzieję, że tym razem może się udać. Pierwsze od niemal dwóch lat rozmowy prezydenta Autonomii Palestyńskiej i premiera Izraela trwały wczoraj jednak zaledwie półtorej godziny. Przywódcom udało się na nich na razie ustalić jedynie datę drugiego spotkania. Mahmud Abbas i Beniamin Netanjahu znów usiądą do stołu negocjacyjnego 14 i 15 września.

Pozostało 90% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1017