– Amerykanie potrafią robić wielkie rzeczy – podkreślał Barack Obama podczas godzinnego orędzia o stanie państwa w Kongresie. Ostrzegł jednak, że rewolucja technologiczna zmieniła świat i sprawiła, że o miejsca pracy trzeba rywalizować z konkurentami z całego globu.
Kraje, takie jak Chiny czy Indie, „uświadomiły sobie, że w tym nowym świecie mogą rywalizować o swoje miejsce”. – Zaczęły więc edukować swoje dzieci wcześniej i dłużej, kładąc większy nacisk na matematykę i nauki przyrodnicze oraz inwestując w badania i nowe technologie – powiedział Obama.
Podkreślił, że w Chinach pracuje dziś najszybszy komputer świata, powstają szybkie koleje i nowoczesne lotniska, a w Korei Południowej dostęp do Internetu ma więcej osób niż w Ameryce. Również Rosja i kraje europejskie przeznaczają więcej pieniędzy na drogi i tory niż Amerykanie.
I chociaż Le Yucheng, jeden z dyrektorów w chińskim MSZ, przekonuje na łamach „Foreign Affairs Review”, że Chiny potrzebują jeszcze co najmniej 20 – 30 lat, aby wyprzedzić USA, to Obama już teraz chce bronić pozycji Ameryki jako supermocarstwa. Niczym Ronald Reagan starał się więc podczas przemowy w Kongresie tchnąć w Amerykanów wiarę w przyszłość.
– Teraz nasza kolej. Musimy wyprzedzić resztę świata w innowacyjności, edukacji i rozwoju. Musimy sprawić, aby Ameryka była najlepszym miejscem na Ziemi do robienia interesów – przekonywał.