Członkowie Komitetu Krajowego Zjednoczonej Partii Obywatelskiej (ZPO) wyrazili wobec Jarosława Romańczuka wotum nieufności. – Wcześniej głosowaliśmy nad wotum zaufania, ale Jarosław nie zdobył nawet jednego głosu poparcia – powiedział „Rz” członek komitetu ZPO i lider tej partii na Grodzieńszczyźnie Jurij Istomin.
Partyjny kolega Romańczuka ujawnił, że nie wyparł się on „kompromitującego” oświadczenia, które wygłosił przed kamerami białoruskiej telewizji państwowej 20 grudnia. Romańczuk nie odwołał swoich słów, choć przyznał, że zostały napisane, „jeśli nie pod dyktando KGB, to na pewno pod wpływem kontaktów z funkcjonariuszami tej formacji”.
Romańczuk wystąpił w telewizji dzień po wyborach prezydenckich, które zakończyły się manifestacją w Mińsku i masowymi aresztowaniami jej uczestników na czele z przywódcami opozycji. Jarosław Romańczuk potępił wówczas kandydatów na prezydenta: Witala Rymaszeuskiego, Mikołaja Statkiewicza oraz Andreja Sannikaua i jego żonę Irynę Chalip. Zarzucił im wywołanie zamieszek.
Wskazane przez Romańczuka osoby, a także kilkudziesięciu innych opozycjonistów, czekają dziś na proces. Za udział w zamieszkach grozi im od pięciu do 15 lat więzienia. Gdy Romańczuk wypowiadał swoje oskarżenia, już siedzieli za kratami.
Wśród oskarżonych i więzionych przez KGB jest także partyjny szef Romańczuka, przewodniczący ZPO Anatol Lebiedźka. O jego wypuszczenie z aresztu Romańczuk prosił osobiście Aleksandra Łukaszenkę. Prośba nie została jednak spełniona, gdyż – w odróżnieniu od Romańczuka i kilku innych opozycjonistów, którzy za wolność „zapłacili” publicznym pokajaniem się – Lebiedźka nie uległ presji KGB.