Dziennik „Le Monde” odkrył, że Francuzi wręcz obsesyjnie sprawdzają w sieci, czy ich czołowi politycy są Żydami. Gazeta porównała statystyki wyszukiwarki Google z kilku krajów Europy. W żadnym z nich internauci nie łączyli nazwisk polityków z hasłem „Żyd” tak często, jak właśnie nad Sekwaną. Usługa Google Autocomplete, która sugeruje nam dalszy ciąg naszego zapytania, we Francji najczęściej proponuje dorzucenie do nazwiska polityka słowa „Żyd” albo „żydowski”.

Wrzucając do wyszukiwarki np. nazwisko premiera Francois Fillona, na drugim lub trzecim miejscu, po Wiki i Wikipedia, wyskakuje nam „Fillon Żyd” albo „premier Żydem”. – Usługa Autocomplete ujawniła prawdziwą mentalność Francuzów – uważa specjalista ds. Internetu z Uniwersytetu w Nantes Oliver Ertzscheid. – To normalne. W żadnym innym kraju nie ma tylu osobistości pochodzenia żydowskiego w polityce czy kulturze. Nie dopatrywałbym się tu antysemityzmu – zaprzecza mu politolog Jean-Yves Camus.

Badania nad inną usługą wyszukiwarki Google, tzw. Instant, która wyświetla wyniki wyszukiwania już podczas wpisywania hasła, wykazały, że Francuzi równie chętnie łączą słowa „Arab” lub „czarny” z „brudny” lub „złodziej”, pokazując, co myślą o swoich sąsiadach imigrantach.