Korespondencja z Grodna
Do wybuchu doszło dokładnie o 17.56. Wczoraj późnym wieczorem były dwie odmienne wersje tego, gdzie nastąpił. Pierwsza wskazuje na ruchome schody pomiędzy stacjami Kastrycznickaja (Październikowa) i Kupałauskaja (Kupałowska). Druga – podawana m.in. przez oficjalną białoruską agencję Biełta – na ostatni wagon pociągu, jadącego po stacji Kastrycznickaja.
– Zdołałam wyjechać na górę, gdy nastąpił wybuch. Myślałam, że zawalił się sufit. Odwróciłam się, by zobaczyć, co się stało, ale wszystko zasłonił pył – opowiadała portalowi TUT. by mieszkanka Mińska. Z kolei Siarhiej Sacharow, który również przechodził między stacjami opowiadał, że po eksplozji od strony ruchomych schodów „poleciały odłamki czarnego koloru i gęsty dym" tak, że po chwili niczego nie było widać.
A mężczyzna przedstawiający się jako Giennadij mówił, cytowany przez „Biełorusskiego Partizana": – Wybuch nastąpił, gdy nasz pociąg zatrzymał się przy peronie stacji Kastrycznickaja. Dlatego nie mogę powiedzieć, czy eksplozja miała miejsce w wagonie, czy na peronie.
Z kolei białoruskie wydanie „Komsomolskiej Prawdy" cytowało Michaiła Wasiliewa, którego zdaniem wybuch nastąpił w pobliżu ruchomych schodów, ale nie na nich. – Usłyszałem taki dźwięk jak przy otwieraniu szampana, a potem fala wybuchu rozbiła szyby wagonu i pojawił się dym. Było bardzo dużo dymu, przestraszyliśmy się nawet, że możemy się udusić. Wszystko to przebiegało bardzo szybko – opowiadał.