Ponad dwadzieścia laickich organizacji i ruchów podpisało „Manifest na rzecz laickiego państwa", w którym domagają się zagwarantowania neutralności wyznaniowej Hiszpanii.

Sygnatariusze wiedzą, że czas działa na ich niekorzyść. Rządy premiera José Zapatero dobiegają końca. Zanosi się na przedterminowe wybory, ale nawet gdyby socjaliści przetrwali do końca kadencji (do wiosny 2012), ich porażka w wyborach wydaje się przesądzona. Władzę przejmie prawicowa Partia Ludowa i nie będzie już mowy o dokręcaniu śruby Kościołowi katolickiemu, do którego hiszpańska radykalna lewica żywi wręcz chorobliwą nienawiść.

Sygnatariusze manifestu żądają m.in. „obrony zasady laickości państwa jako gwarancji prawnej", zapewnienia laickości szkół publicznych, zniesienia państwowych dotacji do Kościołów i zerwania porozumień ze Stolicą Apostolską. Lewicowa gazeta „El Publico" stwierdza, że czarę goryczy bojowników o laicką Hiszpanię przepełniły zamrożenie projektu ustawy o wolności religijnej oraz idące pełną parą przygotowania do planowanych na sierpień Światowych Dni Młodzieży w Madrycie, na które przyjedzie Benedykt XVI.

Podczas listopadowej wizyty w Barcelonie papież, na każdym kroku prowokowany przez ateistów, gejów i feministki, porównał agresywny laicyzm Hiszpanów do nastrojów z czasów wojny domowej. Te same środowiska burzą się teraz przeciwko jego kolejnej wizycie. Sugerują, że nękany kryzysem, zmuszony do oszczędności kraj czekają z powodu przyjazdu papieża niepotrzebne wydatki. Kościół zapewnia, że podatnik nie dołoży do tego nawet eurocenta, a pielgrzymi zostawią w Madrycie 100 mln euro.