Apeluję do rządu, aby w trakcie oficjalnych wizyt zagranicznych członkami państwowej delegacji byli nie tylko przedstawiciele przemysłu, ale i reprezentanci wypędzonych – ogłosiła szefowa Związku Wypędzonych (BdV) Erika Steinbach na sobotnim, dorocznym spotkaniu swej organizacji Tag der Heimat, czyli Dniu Stron Ojczystych. – Zobaczymy – odpowiedziała nieco później na pytanie „Rz", czy rzeczywiście liczy na to, iż odwiedzi w przyszłości Polskę u boku kanclerz Angeli Merkel. Pani Steinbach zażądała także od rządu, aby zajął się w końcu sprawą odszkodowań dla Niemców, którzy po II wojnie światowej zmuszeni zostali do świadczenia pracy przymusowej. Dotyczy to nie tylko Niemców wywiezionych do ZSRR, ale i tych, którzy pracowali przymusowo w Czechosłowacji czy Polsce. Będące w opozycji partie chadeckie, CDU/CSU żądały już w 2003 roku od rządu Gerharda Schrödera utworzenia dla Niemców podobnej fundacji odszkodowawczej, jaka powstała w celu wypłaty odszkodowań milionom ofiar pracy niewolniczej i przymusowej III Rzeszy. Gdy jednak chadecja doszła do władzy, zapomniała o swych wcześniejszych żądaniach. Stąd obecny apel Eriki Steinbach.

Zjazd wypędzonych odbył się w tym roku w Berlinie w wyjątkowo skromnej oprawie. Nie przybył żaden reprezentant rządu, nie mówiąc już o samej pani kanclerz czy prezydencie RFN. Tak w latach poprzednich bywało. Nie tylko tym różniły się sobotnie uroczystości od wielu wcześniejszych. Szefowa BdV nie wspomniała ani słowem o Polsce, w której gościła kilka miesięcy wcześniej. Jej wizyta po latach została w naszym kraju ledwo dostrzeżona, zarówno w Polsce, jak i w Niemczech. Erika Steinbach wolała nie poruszać tego tematu. Po raz pierwszy od lat nie zgłosiła żadnych pretensji, zastrzeżeń ani oskarżeń pod adresem naszego kraju. Słowo „Polska" pojawiło się w jej ustach jedynie w kontekście niedawnych badań socjologicznych. Wynika z nich, że o ile 48 proc. obywateli RFN ocenia relacje polsko-niemieckie jako dobre, o tyle w środowisku wypędzonych odsetek ten wynosi 61 proc.

– Jestem zadowolony, że BdV stara się aktywnie przeciwdziałać „ociepleniu klimatu" z lat poprzednich – napisał nieco ironicznie Sigmar Gabriel, szef SPD, w swym posłaniu do uczestników zjazdu. Ma na myśli pewne uspokojenie sytuacji po burzach polityczne ostatnich lat, których bohaterką była Erika Steinbach. Prestiż szefowej BdV mocno ucierpiał w wyniku konfrontacji z Guidem Westerwellem, szefem niemieckiej dyplomacji, który zapobiegł zajęciu przez nią miejsca we władzach powstającego w Berlinie muzeum ilustrującego zjawiska przymusowych przesiedleń w Europie. Ale Erika Steinbach nie złożyła broni i zapewnia przy każdej okazji, że głównym zadaniem nowej placówki będzie przedstawienie losów niemieckich wypędzonych. W sobotę ostrzegała przed „krótkowzrocznym i ahistorycznym" podejściem do zjawiska wypędzeń poprzez szukanie jego przyczyn w wydarzeniach II wojny światowej. Stąd prosta droga do innej tezy pani Steinbach, że Polacy przygotowywali się do wysiedlenia Niemców na długo przed napaścią Hitlera na nasz kraj. W jej ocenie to nie wyłącznie Hitler ponosi winę za największy kataklizm w dziejach ludzkości. – Hitler i Stalin byli kompanami, braćmi w dziele deptania praw człowieka, którzy chętnie dzielili się zdobyczami do czasu, gdy jeden napadł na drugiego – powiedziała w sobotę.

Korespondencja z Berlina