W połowie sierpnia centroprawicowy rząd Silvia Berlusconiego ogłosił drakońskie decyzje oszczędnościowe. Miały one przynieść budżetowi dodatkowe 45 miliardów euro i doprowadzić do likwidacji deficytu w 2013 roku. A także przekonać Europejski Bank Centralny do wykupienia na przyzwoitych warunkach włoskich obligacji. EBC wykupił obligacje na 12 miliardów euro, potrzebne na obsługę długu publicznego, ale we Włoszech rozpoczęły się gwałtowne protesty.
Największa, lewicowa centrala związków zawodowych CGIL ogłosiła strajk generalny na 8 września. Doszło też do poważnych tarć w rządzącej koalicji, bo Liga Północna buntowała się przeciwko majstrowaniu przy emeryturach. W poniedziałek ulicami Mediolanu przeszedł pochód ponad tysiąca burmistrzów protestujących przeciwko cięciom. Pod rękę szli wywodzący się z neofaszystów Gianni Alemanno (Rzym) i radykalnie lewicowy Giuliano Pisapia (Mediolan).
Prawicowa prasa, a za nią włoscy drobni i średni przedsiębiorcy, czyli klientela wyborcza Silvia Berlusconiego, zarzucili premierowi zdradę, bo korekta ustawy oszczędnościowej nakładała tak zwany podatek solidarnościowy na zarobki powyżej 90 tysięcy euro rocznie, godzący przede wszystkim w klasę średnią, a zdaniem Kościoła katolickiego – w rodzinę.
Tymczasem włoskie media codziennie przynosiły oburzające opinię publiczną informacje o niebotycznych zarobkach i przywilejach włoskiej klasy politycznej.
Berlusconi najpierw oświadczył, że podjął te decyzje z krwawiącym sercem. Potem dał jednak do zrozumienia, że korekta jest nieudanym dzieckiem superministra gospodarki Giulia Tremontiego. Wreszcie, po ośmiogodzinnej naradzie z koalicjantami i współpracownikami, premier ogłosił zmiany, po których z korekty ministra Tremontiego niewiele zostało.