Zgodnie z sobotnią zapowiedzią Kremla scenariusz może wyglądać następująco: premier Putin wygrywa wybory prezydenckie w 2012 r. i rządzi przez dwie sześcioletnie kadencje. Gdy w 2024 r. ustępuje, ma 72 lata i jest najdłużej urzędującym w Moskwie przywódcą od czasów Józefa Stalina; ma za sobą ćwierć wieku władzy. A Dmitrij Miedwiediew zostaje w 2012 r. premierem.
– Przy takim tandemie Zachód powinien zachować większą ostrożność. Nie dlatego, że nastąpi drastyczna zmiana w polityce zagranicznej Rosji, ale dlatego, że Rosja zmieni ton i będzie robić wszystko, by zachować swoją strefę wpływów, choć na pewno już nie z użyciem siły – przewiduje w rozmowie z „Rz" Margot Light, politolog zajmująca się Rosją w London School of Economics.
Zdaniem Margot Light Putin jako prezydent na pewno będzie prowadził ostrzejszą politykę niż Miedwiediew. – Będzie bardziej pewny siebie, bo ma ogromne poparcie narodu, czym niewielu przywódców na świecie może się pochwalić – mówi.
Zapowiedź nieoczekiwanej zmiany miejsc nie wywołała jednak politycznego trzęsienia ziemi na świecie, choć nawet w Rosji pojawiły się obawy, jak decyzję Kremla przyjmie Zachód.
– Ta zmiana na pewno ucieszy wielu Rosjan, ale spowoduje chorobliwą reakcję na Zachodzie, w tych kręgach, które nie akceptują Putina – przewiduje Wiaczesław Nikonow, działacz Jednej Rosji. Politolog Iwan Preobrażenskij mówił zaś „Rz", że obawia się napięć w stosunkach z Ameryką. – Na powrót Władimira Putina negatywnie zareagują republikanie i w ramach kampanii wyborczej oraz amerykańskiej wojny politycznej zaczną naciskać na administrację Obamy – mówi.