"Rz": Zaskoczył pana wyrok skazujący Julię Tymoszenko?
Kristian Vigenin:
Ciągle wierzę, że zostanie znalezione wyjście z tej sytuacji. Jasno powiedzieliśmy ukraińskim władzom, że skazywanie polityków za polityczne decyzje jest dla nas nie do zaakceptowania. Powinniśmy jednak być bardzo ostrożni z wywieraniem presji na władze w Kijowie. Żeby nie tworzyć z kolei wrażenia, że prezydent pod wpływem nacisków z zewnątrz ingeruje w prace sądu. Idealnym rozwiązaniem byłyby zmiany w prawie. Gdyby Tymoszenko odwołała się od wyroku, w mocy byłoby już nowe prawo nieprzewidujące kary za jej działania. Mogłaby wtedy wziąć udział w wyborach w 2012 roku.
Uważa pan, że Tymoszenko złamała prawo i podpisała niekorzystną dla swojego kraju umowę gazową z Rosją i za to powinna być ukarana? Czy raczej traktuje pan proces jako polityczny odwet?
Jasne jest, że podpisała nową umowę gazową z Rosją, przewidującą wyższe ceny. Ale nie wiem, czy jest winna i czy odniosła z tego osobiste korzyści. Kluczowe jest, aby w takich procesach nie było żadnej ingerencji ze strony władzy wykonawczej. I oczekujemy, że liderka opozycji będzie mogła kandydować w wyborach.