Specjalista zalecił, by chłopiec, wychowywany przez samotną matkę (pod jej opieką była również przyrodnia siostra Andersa, starsza od niego o sześć lat), został jej odebrany. Tak się jednak nie stało.
Anders Breivik, sprawca lipcowych zamachów na siedzibę premiera Norwegii w Oslo i na uczestników obozu młodzieżówki Partii Pracy, w których zginęło 77 osób, podczas przesłuchań by wielokrotnie pytany o swoje dzieciństwo. Według adwokata Breivika Geira Lippestada obrona zamierza poruszyć tę kwestię podczas planowanego na przyszły rok procesu.
Z informacji mediów nie wiadomo, jakie zastrzeżenia żywił psycholog pod adresem samotnej matki. W swoim raporcie stwierdził jednak, że jeżeli chłopca "nie weźmie się pod opiekę społeczeństwa, to może mu się stać krzywda". Rodzice Andersa Breivika nie mieszkali nigdy razem; rozeszli się, gdy miał on rok.
Autorzy artykułu opublikowanego w piątkowej popołudniówce VG Nett twierdzą, że dotarli do podań matki Breivika, która na początku lat 80. występowała do opieki społecznej o pomoc w wychowaniu dzieci.
Kiedy ojciec Breivika dowiedział się o opinii psychologa, wystąpił o przyznanie mu praw rodzicielskich. Nie otrzymał ich: całą władzę rodzicielską zachowała matka, co było w latach 80. powszechną praktyką w Szwecji. Ojciec stracił ostatecznie kontakt z synem w połowie lat 90. Andersa opisuje jako „zwykłego, ale zamkniętego w sobie chłopca". Jak wynika z jego relacji, w tamtym czasie nastolatek nie interesował się polityką.