Piotr Skwieciński z Moskwy
Rządząca Jedna Rosja zapewniła sobie wprawdzie większość mandatów w nowej Dumie (238 na 450 mandatów), jeśli jednak będzie potrzebowała konstytucyjnej większości dwóch trzecich głosów, musi szukać sojuszników wśród partii satelickich. Według rosyjskich komentatorów to bez znaczenia.
– Władysław Surkow (szara eminencja Kremla – red.) po prostu będzie musiał częściej kupować lojalność satelitów, niż wydawać im rozkazy. Ale da sobie radę – uważa Siergiej Aksjonow z pozasystemowej partii Inna Rosja.
Komentator agencji RIA Nowosti Dmitrij Babicz zwraca z kolei uwagę, że konstytucyjna większość bywa potrzebna w Rosji bardzo rzadko: tylko, gdy w grę wchodzą kwestie ustroju politycznego, a przecież cała konstrukcja państwa już została zbudowana.
– Pojawiły się informacje, że Jedna Rosja w reakcji na wynik wyborów rozważa powrót do jednomandatowych okręgów wyborczych – mówi „Rz" Babicz. – To miałoby być korzystne dla partii władzy, która ma w swoim zasięgu oddziaływania wielu potężnych na szczeblu lokalnym biznesmenów i urzędników. Wciągnięcie ich na listy w systemie jednomandatowym pozwoliłoby na połączenie ich siły lokalnej z ogólnokrajową siłą Jednej Rosji, i to umocniłoby partię. Ale taka reforma nie byłaby korzystna dla wewnątrzsystemowej opozycji, a musiałaby być przeprowadzona większością konstytucyjną. Tu otwierałoby się pole dla targu rządu z partiami w Dumie, ale więcej takich pól nie widzę – dodaje nasz rozmówca.