Prezydent USA nie traci żadnej okazji, aby szukać sojuszników dla swojej wizji „bardziej sprawiedliwego społeczeństwa", którą przedstawił w czasie orędzia o stanie państwa. Podczas dorocznego śniadania modlitewnego organizowanego dla
3 tys. osób przez chrześcijańską fundację ponownie wezwał do zniesienia ulg dla najzamożniejszych obywateli. Pierwszy raz jednak zasugerował, że wynika to z jego głębokiej wiary.
„Sam chętnie zrezygnuję z ulg. Ma to nie tylko sens polityczny, ale jest także zgodne z moimi religijnymi przekonaniami. Dla mnie jako chrześcijanina jest to zgodne z nauką Chrystusa, który mówił, że nie ci są bogaci, którzy dużo mają, ale ci, którzy dużo dają" – powiedział Obama.
Barack Obama był przez 20 lat członkiem Zjednoczonego Kościoła Chrystusa w Chicago i regularnie uczęszczał na nabożeństwa. Po objęciu urzędu prezydenckiego i przeprowadzce do Waszyngtonu przestał się afiszować ze swoją religijnością. Aż do teraz.
– Takie jednoznaczne odwołanie się do wiary w ustach Obamy jest czymś nowym. Ale nie mają racji komentatorzy, którzy mówią, że jest to także ewenement w historii Ameryki. Wielu prezydentów mówiło, że kieruje nimi wiara. Ot chociażby George W. Bush mówiący na każdym kroku o swoim nawróceniu – przypomina w rozmowie z „Rz" David Rohde, politolog z Duke University.