Prezydent państwa, na które składają się 33 rozrzucone wokół równika wyspy (z których większość wystaje zaledwie kilka metrów nad poziomem morza), zapowiedział kupno 2,4 tys. hektarów ziemi na głównej wyspie Fidżi – Viti Levu.
To tam, w razie zanurzenia Kiribati, miałoby się przenieść ponad 100 tysięcy jego mieszkańców. Decyzję o kupnie ziemi za kwotę prawie 10 milionów dolarów zaakceptował już rząd państwa.
Sprzedawcą jest jeden z działających na Fidżi Kościołów. – Mamy nadzieję, że nie będziemy musieli sprowadzać wszystkich ludzi na ten jeden kawałek ziemi, ale jeśli to będzie absolutnie konieczne, to to zrobimy – mówił cytowany przez agencję AP prezydent kraju Anote Tong.
Według niego jest to jednak inwestycja w przyszłość, która dotyczyć będzie następnych pokoleń. – Dla nich przeprowadzka nie będzie sprawą wyboru, tylko sprawą przetrwania – dodał.
Nie wiadomo, jak na plany Tonga zareaguje rząd Fidżi. Rzecznik rządu zapowiedział, że stanowisko w tej sprawie wyda w przyszłym tygodniu. Wcześniej jednak władze kraju zaznaczały, że nie są w stanie przyjąć tak wielkiej i jednoczesnej fali imigrantów, a ewentualna przeprowadzka musiałaby być przeprowadzana stopniowo.