Prof. Stein: – Najwybitniejszy niemiecki znawca Nowego Testamentu w XX w. Rudolf Bultmann (który sam uważał, że zmartwychwstanie to mit) napisał, że w całej tej historii pewna jest tylko jedna rzecz: apostołowie naprawdę w nią wierzyli. Co do tego nie ma wątpliwości. I jeszcze drobna kwestia techniczna. Przed grobem stali rzymscy strażnicy, którzy rzekomo mieli zasnąć, gdy wykradano ciało. Proszę sobie wyobrazić odsunięcie dwutonowego kamienia bez obudzenia tych ludzi. Apostołowie musieliby mieć jakieś supernowoczesne gadżety rodem z filmów o Jamesie Bondzie.
Prof. Kenner: – Któryś z uczniów lub innych uczestników spisku w obliczu tortur lub śmierci prędzej czy później przyznałby się, że cała historia została wymyślona. To by zaś zmusiło wczesnych chrześcijan do odniesienia się do takiego twierdzenia. Pozostałyby na pewno jakieś źródła pisane, zarówno chrześcijańskie, jak i pogańskie. Tymczasem my nic o czymś takim nie wiemy. Wszyscy uczniowie, umierając, byli święcie przekonani, że Jezus naprawdę powstał z martwych. To po prostu nieprawdopodobne, by taka intryga udała się bez żadnego „przecieku", żeby nikt jej nie zdemaskował już w starożytności.
5. Czy ludzie, którzy widzieli Jezusa, doznali zbiorowej halucynacji?
Śmierć Jezusa Chrystusa dla jego uczniów była przeżyciem wielce traumatycznym. Ich ukochany mistrz został na ich oczach brutalnie zamordowany przez Rzymian. Nowoczesna psychologia zna przypadki, że tak silne przeżycia mogą wywołać halucynację. Być może uczniowie tak bardzo chcieli, aby Jezus Chrystus do nich powrócił, iż doznali wizji, którą później do końca swojego życia uznawali za rzeczywistość.
Prof. Kenner: – Badania nad fenomenem halucynacji dowiodły, że jest to zjawisko indywidualne. Halucynacje zbiorowe zdarzają się niezwykle rzadko. Paweł pisał, że Jezus pojawiał się wiele razy w rozmaitych miejscach. W pewnym momencie widziało go nawet 500 osób. Jedną halucynację, nawet zbiorową, którą mogła wywołać wiadomość o pustym grobie, jeszcze można by od biedy wytłumaczyć, ale całą serię? Coś takiego byłoby niezmiernie mało prawdopodobne. Oczywiście jeżeli ktoś stoi na stanowisku, że zmartwychwstanie po prostu nie mogłoby się wydarzyć, zawsze powie, że nawet nieskończenie mała szansa na serię zbiorowych halucynacji jest lepsza niż zerowa szansa zmartwychwstania.
Prof. Yamauchi: – Ludzie doznają takich wizji na ogół wtedy, gdy czegoś mocno pragną lub się czegoś spodziewają. Tymczasem Żydzi tamtych czasów nie znali pojęcia zmartwychwstania jednego człowieka. Spodziewali się, że wszyscy ludzie wstaną z grobów naraz, gdy nastąpi koniec świata i zostaną poddani boskiemu osądowi. Zmartwychwstanie Jezusa było dla nich czymś całkowicie nowym, nieoczekiwanym i zaskakującym.
Prof. Stein: – Przypominam, jak zachowywali się ci świadkowie. Kobiety nie szły do grobu, żeby spotkać żyjącego Chrystusa, ale po to, by namaścić jego ciało. Gdy zobaczyły otwarty grób, zapytały osobę, którą wzięły za ogrodnika, „gdzie go zabrali". Podobnie apostołowie. Oni także nie dowierzali. A Tomasz nie uwierzył dopóty, dopóki nie dotknął ran swojego mistrza. Ci ludzie nie byli sobie w stanie wyobrazić czegoś takiego jak zmartwychwstanie. Dlatego na pewno tego nie wymyślili.
6. Czy Jezus Chrystus miał sobowtóra?
Pozostaje jednak jeszcze jedno wytłumaczenie. Może Jezus z Nazaretu miał sobowtóra? W Palestynie żył wówczas ktoś łudząco do niego podobny, na przykład brat bliźniak, który skorzystał z okazji i po egzekucji podszył się pod straconego mężczyznę. To właśnie on mógł rozmawiać z uczniami, którzy z powodu wzruszenia nie zauważyli, że mają do czynienia z oszustem.
Prof. Bauckham: – Gdy stracisz kogoś, kogo kochasz, to rzeczywiście widzisz go w każdym przechodniu po drugiej stronie ulicy. Pomyłka się wyjaśnia, gdy podchodzisz bliżej. Tego typu mgnienia czy ulotne doznania nie przekonują ludzi. Tymczasem to wydarzenie zrobiło gigantyczne wrażenie! Całkowicie odmieniło życie wielu osób. Czy oni wszyscy mogli go pomylić z innym człowiekiem? Wątpię. Przecież spędzili ze swoim mistrzem tyle czasu, znali na pamięć jego gesty, jego głos.
Prof. Kenner: – Oczywiście można założyć, że uczniowie świadomie nie zdemaskowali tego oszusta i utrzymywali, że to prawdziwy Jezus. To by było jedyne logiczne wytłumaczenie tezy o sobowtórze. Tu wracamy jednak do tezy, że to oni sfabrykowali całą historię i potem szerzyli kłamstwo. Jak już jednak wyżej mówiliśmy, to jest niemożliwe.
Prof. Stein: – Teza o sobowtórze jest jedną z serii zwariowanych teorii, którymi na siłę próbuje się wyjaśnić to niewygodne dla wielu wydarzenie. Bardzo łatwo jednak takie tezy obalić. Bo skoro to był sobowtór, to spiskowcy musieliby mu wyciąć na ciele takie same rany, jakie miał Jezus. To oczywiście było niemożliwe. Inna szalona teoria, z jaką się spotkałem, mówiła o tym, że przez trzy dni ciało Jezusa się całkowicie rozłożyło. Przeistoczyło w jakiś gaz. Pamiętam, że powiedziałem wtedy: „rozumiem, że trudno ci uwierzyć w cud, ale nie próbuj wymyślić kolejnego cudu, żeby go obalić".
Prof. Kenner: – Jeżeli założyć, że rzeczywiście pod Jezusa podszył się ktoś bardzo do niego podobny, to co się stało z nim później? Dlaczego zniknął i nie korzystał z owoców swojej intrygi, przejmując kierownictwo ruchem?
Prof. Yamauchi: – Na temat zmartwychwstania rzeczywiście wymyślane są nieprawdopodobne rzeczy. Warto przytoczyć tu choćby głośną ostatnio książkę „Kod Leonarda da Vinci" czy teorię, że Jezus przeżył i wyjechał do Kaszmiru. W wydanej w latach 60. książce „Passover Plot" Hugh J. Schonfield stawia zaś tezę, że to Jezus z grupą zaufanych ludzi sfabrykował własną śmierć i zmartwychwstanie.
7. Co tak naprawdę się stało?
Skoro wszystkie alternatywne teorie są nie do obrony, należy postawić pytanie: co tak się naprawdę stało dwa tysiące lat temu?
Prof. Bauckham: – Naukowymi metodami możemy dojść tylko do jednego prawdopodobnego i logicznego wyjaśnienia: Jezus Chrystus rzeczywiście zmartwychwstał. I nie jest to żadna bajka czy zabobon, bo do tego wniosku doszliśmy przecież, stosując klasyczny warsztat historyka. Poprzez krytyczną analizę źródeł.
Prof. Kenner: – Gdybyśmy mieli taki materiał dowodowy przy jakimkolwiek innym wydarzeniu historycznym, jakimi dysponujemy w przypadku zmartwychwstania, bylibyśmy go na sto procent pewni i nikt by go nie negował. Wielu ludzi chce w tym jednym wypadku zrobić wyjątek, bo zmartwychwstanie kłóci się z ich naukowym światopoglądem, który nie dopuszcza możliwości wydarzeń nadprzyrodzonych. W tym wypadku to jednak nasi adwersarze opierają się na przypuszczeniu, a my na faktach, a nie na „ślepej wierze". Wiem, o czym mówię, bo sam byłem kiedyś ateistą i byłem przekonany, że zmartwychwstanie po prostu nie mogło mieć miejsca. Ale po wielu latach pracy naukowej przekonałem się, że Bóg czasami naprawdę robi coś nadprzyrodzonego.
Prof. Yamauchi: – Wszystko to, o czym mówiliśmy, świadczy, że zmartwychwstanie to nie jest legenda. Koronnym dowodem jest jednak fenomen, jakim było i jest chrześcijaństwo. Gdyby Chrystus umarł i został pochowany jak każdy inny człowiek, upłynęłoby wiele lat, być może nawet stuleci, zanim legenda o jego zmartwychwstaniu zaczęłaby oddziaływać na ludzi. Tak to bowiem jest z mitami, że potrzebują czasu. Tymczasem w tym wypadku od razu po śmierci Jezusa jego uczniowie głosili Ewangelię i oddawali za nią życie. A chrześcijaństwo rozprzestrzeniało się w błyskawicznym tempie: Rzym, Syria, Mezopotamia. Z setek wiernych szybko zrobiły się tysiące i dziesiątki tysięcy.
Prof. Stein: – Zmartwychwstanie nie tylko odmieniło ludzkość w sensie duchowym czy metafizycznym. Ono miało również skutki czysto materialne, polityczne. Całkowicie odmieniło bieg historii. Można śmiało powiedzieć, że było najważniejszym wydarzeniem w historii ludzkości. Czy spisek kilku nawiedzonych uczniów czy też powstała po latach mglista legenda mogłyby na dłuższą metę zrobić tyle zamieszania? Choć to wydaje się nieprawdopodobne, zmartwychwstanie jest jedynym logicznym wyjaśnieniem tajemnicy zniknięcia ciała Jezusa z Nazaretu. Sceptycy często pytają nas, dlaczego wierzymy w coś takiego jak zmartwychwstanie. Tymczasem to my powinniśmy ich pytać: dlaczego w nie nie wierzycie, skoro dostarczamy wam tylu dowodów.
Tekst z tygodnika Uważam Rze
, kwiecień 2011