To najbardziej krwawa masakra, do jakiej doszło od początku trwania rebelii w Syrii. Po zakończeniu walk na przedmieściu Darija odnaleziono co najmniej 320 ciał. Część w piwnicach budynków, część na podwórzach, część na terenie miejscowego meczetu i cmentarza. Według świadków ciała noszą ślady rozstrzelania z zimną krwią. Wiele ofiar ma dziury po kulach w czaszkach.
Na filmach i zdjęciach, które przedostały się do mediów, widać długie rzędy zmasakrowanych ciał. To głównie młodzi mężczyźni. Są jednak również kobiety i dzieci. – Znajdujemy ciała wszędzie. To, co się stało w Dariji jest najstraszniejszą zbrodnią od czasu rozpoczęcia rewolucji. Nad przedmieściem unosi się zapach śmierci — powiedział dziennikarzom przedstawiciel opozycji Abu Kinan.
Rebelianci o dokonanie masakry oskarżają siły wierne dyktatorowi Baszarowi Asadowi. Robotnicze przedmieście Darija miało być jednym z głównych bastionów opozycji w Damaszku. Kilka dni temu siły rządowe dokonały zmasowanego ostrzału dzielnicy. Posypały się na nią pociski artyleryjskie oraz rakiety wystrzeliwane przez śmigłowce i myśliwce.
Następnie do Darii miały wkroczyć oddziały Asada – miała to być jakaś milicja, a nie regularne jednostki wojska — i rozpoczęły polowanie na ludzi. Uzbrojeni bojówkarze mieli chodzić od domu do domu i wyganiać ludzi do piwnic. Gdy znalazło się w nich kilkaset osób, ludzie dyktatora mieli przystąpić do egzekucji. Miała to być nauczka dla wszystkich mieszkańców Damaszku, którzy mieliby ochotę opowiedzieć się po stronie rebelii.
Syryjski reżim stanowczo dementuje te doniesienia i twierdzi, że mieszkańców Darii zamordowali opozycjoniści. Rządowa telewizja Addounia wyemitowała reportaż ukazujący ciała zabitych rozrzucone po ulicach i na cmentarzu. W tym kobiet i dzieci. – Za każdym razem, gdy odbijamy jakiś teren z rąk terrorystów (tak reżim określa rebeliantów – red.), znajdujemy ślady zbrodni, które ci ludzie popełniają w imię wolności – mówiła reporterka stacji.