Na wydany w piątek wyrok sądu w Silivri pod Stambułem cała Turcja czekała już od tygodni. Po dwóch latach procesu sędziowie uznali, że wojskowy spisek znany pod nazwą „Balyoz" (Młot) nie był tylko wymysłem konserwatywnych polityków.
O zawiązanie tajnego związku i działania wymierzone w rząd premiera Recepa Tayyipa Erdogana oskarżono 365 oficerów. Kilku zwolniono, 34 zostało uniewinnionych, jednak znakomita większość jeszcze długo nie opuści więziennych cel, jako że wyroki dla 326 osób okazały się surowe – od 15 do 20 lat.
Trzej główni oskarżeni – generałowie Cetin Dogan i Halil Ibrahim Firtina oraz emerytowany admirał Ozden Ornek – zostali skazani na dożywocie. Wśród innych skazanych są tak prominentne postacie jak Bilgin Baranli, były dowódca sił powietrznych, czy generał w stanie spoczynku Engin Alan, który został posłem do parlamentu.
Proces w Silivri będzie miał poważne skutki dla całego systemu politycznego Turcji. Wygląda na to, że ostatecznie złamany został niekwestionowany od półwiecza wpływ armii na kształt państwa tureckiego. – Proces odsuwania wojskowych od polityki trwa już od dłuższego czasu. Trzeba pamiętać, że w ostatnich latach wyżsi oficerowie stawali już przed cywilnymi sądami, ich domy poddawano rewizjom – mówi „Rz" prof. Ilter Turan, politolog z Uniwersytetu Bilgi w Stambule. – Po raz pierwszy dano jednak oficerom sygnał, że tłumaczenie, iż jedynie wykonywali rozkazy, nie uwalnia ich od odpowiedzialności.
Generałowie tłumaczyli, że realizują polityczny testament Kemala Paszy Ataturka, założyciela świeckiego państwa tureckiego po I wojnie światowej, zresztą także generała. – Prawda jednak jest taka, że po śmierci Ataturka wpływy armii wcale nie były dominujące. Wojsko przypisało sobie rolę polityczną dopiero w latach 60. XX wieku – tłumaczy prof. Turan.