Wyznaczenie jednej siedziby wymagałoby zmiany unijnych traktatów albo zgody wszystkich krajów członkowskich. A konieczność oszczędności nie jest argumentem, który ma największe znaczenie w tej sprawie.
Oficjalną siedzibą parlamentu jest Strasburg (dwie pozostałe są w Brukseli i Luksemburgu), ale to właśnie Francja jest krajem, który najostrzej odcina się od inicjatyw, których celem jest wyznaczenie jednej siedziby. Eurodeputowani powołali komitet "Jedna siedziba" - ponadpartyjną kampanię na rzecz zmian organizacyjnych i otwarcie przyznają, że wolą pracować w Brukseli.
- Tu mieszczą się biura poselskie, komisje parlamentarne i władze klubów. Znajduje się tutaj również siedziba Komisji Europejskiej czy kwatera główna NATO. Ponadto jest to miasto, gdzie mieszkają pracownicy tych wszystkich instytucji - mówi Krzysztof Lisek (PO), który wraz z szesnastoma europosłami z 10 krajów Unii Europejskiej działa w inicjatywie (z Polski zaangażowała się w nią również eurodeputowana SLD Lidia Geringer de Oedenberg).
Historia i pieniądze
Francuzi powołują się na racje historyczne. Strasburg jako miasto przygraniczne jest symbolem francusko-niemieckiego pojednania po II wojnie światowej, które stało się jedną z podwalin europejskiej integracji. Ale nikt nie ma złudzeń, że główną rolę grają korzyści ekonomiczne. W dniach sesji hotelarze, restauratorzy czy taksówkarze notują krociowe zyski.
Zazwyczaj posłowie pracują w Brukseli. To tu obradują komisje i odbywają się tzw. mini-sesje. W Luksemburgu pojawiają się rzadko. Tam urzęduje sekretariat generalny, mieści się biblioteka i zaplecza techniczne PE. W Strasburgu mają obowiązek pojawić się raz w miesiącu i spędzić tam tydzień. W pięciogodzinną podróż do Francji udają się też urzędnicy PE i asystenci europosłów.