Jej list otwarty do premiera Davida Camerona został opublikowany jako ogłoszenie przez kilka centralnych gazet brytyjskich. Wezwała Brytyjczyków do wykonania rezolucji ONZ z 1960 r., która apelowała do państw członkowskich o „zakończenie kolonializmu we wszelkich formach i przejawach" i podkreśliła, że Argentyna została „pozbawiona siłą" Falklandów (Argentyńczycy używają nazwy Malwiny) dokładnie 180 lat temu, 3 stycznia 1833 r. Jej zdaniem był to przejaw „dziewiętnastowiecznego kolonializmu".
– Jesteśmy przyzwyczajeni do takich apeli ze strony Argentyny – powiedział „Rz" John Farlow, dziennikarz wydawanego na Falklandach tygodnika „Penguin News". – Jedyną nowością jest przywołanie nieistniejących faktów historycznych. Nie jest prawdą, że w 1833 r. Royal Navy usunęła z Falklandów ludność cywilną. I o tym pani prezydent Kirchner powinna doskonale wiedzieć, bo ma te informacje w rządowych archiwach – dodał.
Jak podkreśla, liczące ok. 3 tys. mieszkańców wyspy wcale nie są kolonią, a terytorium zamorskim Wielkiej Brytanii. – I to z bardzo szeroką autonomią. Londyn decyduje jedynie o dwóch kwestiach: obronie i sprawach zagranicznych – mówi. Jego zdaniem, gdyby nie fakt, że Falklandy mają wrogo nastawionego sąsiada – Argentynę, to mogłyby domagać się poszerzenia autonomii. – A może nawet niepodległości – przekonuje.
Falklandczycy są grupą odrębną kulturowo, ale silnie związaną z Wielką Brytanią
W marcu ma odbyć się referendum w sprawie przyszłości Falklandów – ale jest niemal pewne, że miażdżąca większość głosujących poprze pozostanie w Wielkiej Brytanii. Ok. 60 proc. ludności określa się jako „Falklandczycy", ale są to osoby pochodzenia brytyjskiego i czują silną więź z Londynem. Dalszych ok. 30 proc. to po prostu Brytyjczycy.