Frank Van den Bleeken od 30 lat odbywa karę więzienia za przestępstwa, które popełnił będąc dwudziestolatkiem. Najokrutniejsze z nich to gwałt i morderstwo studentki.
Frank Van den Bleeken jest zamknięty w celi 23 godzinę na dobę. – Nie czuję się już człowiekiem – mówił swojemu adwokatowi. Nie ma żadnych szans na zwolnienie. Jak sam zresztą przyznaje, gdyby wyszedł z więzienia popełniałby znów odrażające czyny.
– Jestem potworem – mówi skazany. I prosi o eutanazję. O sprawie poinformowały belgijskie media, bo kontekst jest niezwykły. Nie chodzi o człowieka, który cierpi na „zwykłą" nieuleczalną chorobę, która sprawia mu ból nie do zniesienia, jak np. choroba nowotworowa. W tym przypadku mowa o zaburzeniach psychicznych.
Takich, które cierpiący na nie człowiek, nie chce już znosić. Wniosek, jak w każdej procedurze śmierci na życzenie, musi zostać oceniony przez trzech specjalistów. Dwóch bez wahania go poparło, trzeci ma wątpliwości. Od roku nie wydał zgody na śmierć. Bo ekspert ma wątpliwości, czy choroba jest nieuleczalna. Sugeruje, że gdyby skazany został poddany leczeniu, być może stałby się lepszym człowiekiem.
W Belgii jednak nie ma dostępu do takich procedur, jakie otwarte są np. dla więźniów w Holandii. Więzień złożył wniosek o wysłanie go do Holandii, państwo belgijskie odmówiło.