Chodorkowski musiał opuścić Rosję
- Zostałem obudzony o 2.00 w nocy i poinformowany, że podróż zakończy się w Berlinie - opowiadał o okolicznościach swojego uwolnienia Michaił Chodorkowski. - Wtedy sekretarz Pieskow powiedział, że nikt nie zabrania mi powrotu, ale nie ma gwarancji, że będę mógł wrócić do Rosji - dodał na pierwszym wystąpieniu dla mediów.
Jak dodał,12 listopada dowiedział się od Hansa Dietriecha Genschera o tym, że prezydent Rosji nie stawia przyznania się do winy jako warunku uwolnienia. - Wystarczy, że napiszę prośbę w tej sprawie, bez przyznania. Nie miałem problemu, by napisać wniosek o ułaskawienie. Bo zawsze los mój czy moich kolegów znajdował się w rękach prezydenta mojego kraju. I czy będzie to zależało od ułaskawienia, czy końca kary, to bez prezydenta nikt nie podejmie decyzji - powiedział Chodorkowski.
Twarda gra o Jukos
Aby wrócić do Rosji, musiałby mieć gwarancję. - Byłoby nią orzeczenie Sądu Najwyższego Federacji Rosyjskiej potwierdzające orzeczenie Międzynarodowego Trybunału Praw Człowieka, które zdejmowałoby ze mnie oraz mojego partnera biznesowego Płatona Lebiediewa odpowiedzialność w sprawie o 500 mln. dolarów - powiedział były rosyjski biznesmen.
Oświadczył, że przedstawiciele rosyjskich służb dają znać, że cała sprawa nie jest zakończona. Chodzi o trzeci proces Jukosu, którego dalsze losy nie są jeszcze przesądzone.
- Zdawałem sobie sprawę, w jaką twardą grę gram. Ale w stosunku do mnie zastosowano jeszcze bardziej twarde metody niż do tej pory - wyjaśnił mówiąc o swym aresztowaniu przed dziesięcioma laty.