Zdaniem rządowego Al Ahram ponad 98 proc. biorących udział w zakończonym w środę dwudniowym referendum konstytucyjnym opowiedziało się za nową ustawą zasadniczą. Daje ona wiele przywilejów policji i armii, umacniając władzę wojskowych i samego gen. Abdel Fataha as-Sisiego.
W nowej konstytucji nie ma wielu odniesień do religii, które znalazły się w konstytucji obalonego z początkiem lipca ubiegłego roku prezydenta Mohammada Mursiego i jego rządu, złożonego w przeważającej części z członków fundamentalistycznego Bractwa Muzułmańskiego. Od tego czasu krajem rządzi armia. Teraz uważa ona, że sukces referendum daje jej społeczny mandat do sprawowania rządów. Pod nadzorem wojskowych odbędą się jeszcze w tym roku wybory prezydenckie i parlamentarne.
Wojskowi zaplanowali referendum niemal perfekcyjnie. Niewiele dały apele znajdującego się w więzieniu Mursiego oraz jego zwolenników wzywających do bojkotu „haniebnego" referendum. Frekwencja była bardzo wysoka i wyniosła 55 proc. W referendum konstytucyjnym za czasów Mursiego frekwencja była o 22 punktów procentowych niższa. Na tym tle ostatni wynik wypada doskonale.
Frekwencję „pompowano" jednak metodami mającymi mało wspólnego z procedurami demokratycznymi. Do ostatniej chwili państwowa telewizja pokazywała kolejki do lokali wyborczych, namawiając wszystkich do udziału w głosowaniu. Mowa była o budowaniu przyszłości Egiptu na miarę piramid, który to nowy etap rozpoczyna się wraz z referendum. Aresztowano setki osób. Niemniej jednak mało kto wątpi w zwycięstwo wojskowych.
– Wyborcy kierowali się nierzadko przekonaniem, że lepsze rządy armii niż islamistów, popierając zmianę konstytucji – zwraca uwagę Dina Fakousa- Behrens z Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej. Wielu Egipcjan miało już dość rządów Mohammada Mursiego wybranego w demokratycznych wyborach w maju 2011 roku. Protesty antyrządowe w połowie ubiegłego roku doprowadziły do zamachu stanu przez armię. Na czele państwa stanął Adli Mansur, były przewodniczący Trybunału Konstytucyjnego.