W ubiegłym roku szokiem okazał się niespodziany sukces wyborczy szefa partii Mariana Kotleby, który po wygranych wyborach regionalnych został żupanem (wojewodą) kraju  środkowosłowackiego ze stolicą w Bańskiej Bystrzycy. Kotleba znany jest z głoszenia rasistowskich poglądów, a nawet pochwał faszyzmu. Rozgłos zyskał organizując antycygańskie demonstracje.

Badanie sondażowe przeprowadzone w połowie stycznia przez instytut MVK pokazuje, że mimo powszechnej krytyki „Nasza Słowacja" nadal jest na fali wznoszącej. Dzisiaj cieszy się poparciem 7,6 proc. ankietowanych, co oznacza, że bez trudu dostałaby się do parlamentu (najsilniejszą partia pozostaje Smer premiera Roberta Fico z poparciem 38 proc.). Jeśli tendencja się utrzyma to słowaccy ekstremiści mogą z czasem dorównać swoim węgierskim kolegom z Jobbiku, których popiera ok 12 proc. wyborców.

Z analizy sondażu wynika, że zwolennicy Kotleby rekrutują się raczej z obozu wyborców partii rządzącej (Smer), a nie z szeregów nacjonalistycznej Słowackiej Partii Narodowej, która w ostatnich latach straciła znaczenie i wpływy. Zdaniem socjologów wpływ na radykalizację nastrojów ma duży margines ubóstwa w środkowej i wschodniej Słowacji, a także nierozwiązany problem wykluczenia społecznego Romów.