- Kryzys na Ukrainie został sprowokowany awanturniczymi działaniami sił zewnętrznych, które od lat dążą do skłócenia narodów ukraińskiego i rosyjskiego. Podpisując umowę stowarzyszeniową z Unią Europejską Ukraińcy zostali postawione przed wyborem – Zachód czy Rosja – powiedział z trybuny ONZ Czurkin. Wspominając tragiczne wydarzenia z 18 lutego, gdy w wyniku szturmu na Majdan zginęło ponad 100 osób, ambasador Rosji przy ONZ zasugerował, że udział w tym mogły brać również Stany Zjednoczone. – W budynku związków zawodowych, który zajmowała samoobrona Majdanu, na siódmym piętrze znajdował się sztab ambasady Stanów Zjednoczonych. Z tego budynku snajperzy strzelali tak do protestujących, jak i do funkcjonariuszy MSW. Miało to sprowokować obalenie władzy na Ukrainie siłą – przekonywał Czurkin. W tym momencie na sali zapadła cisza, a na twarzach dyplomatów niektórych państw pojawiły się uśmieszki.
Zdaniem rosyjskiego dyplomaty władzę na Ukrainie opanowali radykalni bojownicy Majdanu, którzy sterują deputowanymi Rady Najwyższej w Kijowie. Jak twierdzi, uzbrojeni bojownicy z nacjonalistycznych ugrupowań nadal nie składają broni i utrzymują w strachu całe ukraińskie społeczeństwo. – W tej sytuacji mieszkańcy Krymu podjęli decyzję, która była ich ostatnia deską ratunku: referendum i przyłączenie się do Rosji – mówił Czurkin.
W ostatnim czasie w Organizacji Narodów Zjednoczonych temat ukraiński jest na porządku dziennym. Od momentu aneksji Krymu Moskwa domaga się uznania kontrowersyjnego referendum na półwyspie i jego przynależność do Rosji. Wykorzystując prawo weta, rosyjska delegacja blokuje wszystkie rezolucję, potępiające inwazję na Ukrainę.
Kijów ma żal, że Zachód nie bronił Krymu