„Charków, Moskwa, Mińsk, Astana" – skandowano w czasie charkowskiego pochodu. Ale w przeddzień ukraińska służba bezpieczeństwa złapała tamtejszych dwóch prorosyjskich liderów. Oskarżono ich o „koordynowanie działań z zagranicą". Nocą aresztowano również ludzi szykujących ataki na gmachy urzędów w Melitopolu (nad Morzem Azowskim). Dotychczas nie odnotowywano tam prorosyjskich manifestacji.
W samym Kijowie SBU złapała attaché wojskowego rosyjskiej ambasady Kiriłła Koluczkina. Według oficjalnych informacji złapano go nocą 30 kwietnia „w czasie [prowadzenia przez niego] agenturalnej akcji". Dyplomata ma nakaz opuszczania Ukrainy, o samej akcji nic więcej nie wiadomo.
Poza Koluczkinem został zidentyfikowany kolejny rosyjski oficer. Przedstawiający się jako Igor Striełkow dowodzi separatystami w centrum ich ruchu, w Słowiańsku. SBU twierdzi, że to oficer rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU Igor Grinkin.
Na wschodzie Ukrainy, w obwodzie donieckim, formacje separatystów nadal utrzymują 16 budynków (siedziby miejscowych władz, komisariaty milicji, filie SBU i ostatnio zajętą prokuraturę w Doniecku) w kilkunastu miejscowościach. W sąsiednim ługańskim zajmują kilka, ale przed 1 maja dokonali rajdów na dwie kolejne miejscowości. W Kijowie narasta zdenerwowanie, ponieważ bojówkarze cały czas dokonują porwań działaczy politycznych i członków komisji wyborczych wyznaczonych na wybory prezydenckie 25 maja.
Władze w Kijowie publicznie już oskarżają miejscową milicję o zdradę. Prawdą jest, że w obu obwodach milicja nie przeszkadzała dotychczas separatystom.