Informacje o tym podała austriacka gazeta „Kurier". Według informacji dziennika kłopoty miały stacje radarowe w Czechach, W Niemczech i w Austrii (konkretnie centra kontroli lotów w Pradze, Karlsruhe i w Wiedniu). Już kilka dni temu „Kurier" pisał, że w ubiegły czwartek z radarów zniknęło kilka samolotów rejsowych nad Europą Środkową. Przerwa w obserwacji trwała kilkanaście, kilkadziesiąt minut, choć maszyny kontynuowały swoje rejsy bez żadnych przeszkód. Po lądowaniu załogi zaprzeczyły, by wystąpiły u nich jakiekolwiek awarie, lub by systemy pokładowe wskazywały nieprawidłowości.
Błędy w funkcjonowaniu kontroli lotów powiązano z odbywającymi się akurat na Węgrzech ćwiczeniami NATO, jednak ministerstwo obrony Węgier zdecydowanie zdementowało te podejrzenia. Według rzecznika resortu obrony podczas zaplanowanych przez dowództwo sojuszu ćwiczeń NEWFIP (NATO Electronic Warfare Force Integration Period) rzeczywiście testowano system zakłócania namiaru radarowego, jednak użyto słabych sygnałów, które oddziaływują jedynie do wysokości 4000 m, a więc poniżej pułapu przelotu samolotów pasażerskich.
Za drugim razem (we wtorek) nie odbywały się żadne ćwiczenia. Markus Pohanka, rzecznik Austro Control (austriackiego centrum kontroli lotów) poinformował, że tym razem z pola widzenia radarów zniknęło na krótko tylko kilka samolotów. Awaria dotyczyła przelotów na dużych wysokościach.
O sprawie poinformowano nadzorującą cywilne służby instytucję Eurocontol Europejską Agencję Bezpieczeństwa Lotów (EASA). Trwa wyjaśnianie przyczyn awarii, której powtarzanie się mogłoby poważnie zakłócić lotniczy ruch pasażerski w Europie.
USA powinny dostarczyć broń Ukrainie?