Minister Michael Fallon zastanawiał się w wywiadzie, "... co można by zrobić, aby zapobiec zalaniu całych miast przez ogromną liczbę imigrantów. Bo pewne miasta, zwłaszcza na wschodnim wybrzeżu mają poczucie oblężenia".

Te słowa wprowadziły brytyjski rząd w poważne zakłopotanie. Co prawda premier Cameron zamierza forsować wprowadzenie ograniczenia w przepływie ludności, czyli ograniczenie imigracji, ale jednocześnie nie chce urazić unijnych partnerów. Wielka Brytania w kwestii ograniczenia imigracji liczy na poparcie tych krajów, w których stała się ona problemem.

Cameron wie już, że nie może liczyć na poparcie niemieckiej kanclerz Angeli Merkel, która stanowczo sprzeciwiła się ograniczeniu zagwarantowanej unijnymi umowami wolności przemieszczania się.

Pat McFadden, rzecznik opozycyjnej Partii Pracy twierdzi, że jeśli Davidowi Cameronowi nie uda się przeforsować zmiany unijnych przepisów, obiecane przez premiera referendum przybliży jedynie możliwość wystąpienia Wielkiej Brytanii z UE. A to, zdaniem opozycji, będzie  oznaczało klęskę Camerona, który w programach wyborczych obiecywał renegocjacje z Unią, ale też pozostanie w niej.